Nie było na Podlasiu dwóch większych rewolwerowców niż Kurt Whisky i Jude Kee! (może dlatego, że nie było żadnych innych) Byli dla siebie jak bracia, chociaż nie tylko w innych rodzinach się wychowali, jak i w różnych miasteczkach. Nie posiadali nic więcej niż własną dozgonną przyjaźń i niepohamowane ambicje, dzięki którym szybko pierwszy z nich stał się szeryfem, a drugi otworzył własną kopalnię, z której czerpał niemałe zyski. Wkrótce jednak poróżniła ich, jak to zwykle bywa, kobieta. Kate jej było na imię, a po naszemu Kasia.
Zarówno Kurt jak i Jude zakochali się w niej na zabój. Ona jednak uczuciem obdarzyła jedynie szeryfa Whisky. Zazdrosny i pełen bólu Jude porwał dziewczynę i zamknął ją w nieużywanym szybie swej potężnej kopalni. Zażądał też od Kurta pokaźnego okupu, bez którego nikt więcej Kate miał żywej nie ujrzeć.
Zrozpaczony Whisky napadł na dyliżans z pobliskiego Stocku i zabił pięciu ludzi, wszystko aby pozyskać pieniądze na ratunek ukochanej Kate. Zaszczuty i nieustannie ścigany przez organy prawa, do których sam niegdyś należał, opuścił na zawsze swe miasteczko i udał się do kopalni Jude'a Kee. Nie było to trudne. Drogę do miasteczka Jude'a znał na pamięć, a chociaż nigdy nie był w jego kopalni, to wiedział, że prowadzi do niej droga za jedną z ostatnich farmą na wschodzie grodu.
Na miejscu czekał już na niego rozeźlony Jude Kee. Zanim jednak doszło do realizacji jakichkolwiek układów , obaj porywczy kowboje sięgneli po broń. Niecny Jude Kee padł na miejscu, Kurt natomiast wciąż dychał, choć wiedział, że płonne są jego nadzieje na przeżycie.
Ranny Kurt wspiął się na najwyższą kopalnianą hałdę i resztką sił zagrzebał skradziony łup pod rosnącym tam drzewem. Nim skonał, zdążył przezornie wyryć na nim znak, który tylko jego ukochana Kate mogła rozpoznać i już bez niego, Kurta, ale chociaż w dostatku, dożyć kresu swoich dni.
Kate go jednak nie odnalazła, bo nie miał jej kto wypuścić z szybu i umarła. Ot i historia.