"Białystok cierpiał i wciąż cierpi na brak prawdziwych legend. Wydawał się mało klimatyczny, więc pomyślałem, że im szybciej wymyślimy legendy, tym szybciej będzie tutaj klimatycznie. Przykładowo – krzywa wieża sama w sobie jest brzydka, bo wszystko co krzywe jest brzydkie. Natomiast kiedy dorobi się do tego legendę, fajną otoczkę, ta sama krzywa rzecz może stać się atrakcją. Doskonale zdają sobie z tego sprawę mieszkańcy Pizy."
Dlatego też z dumą prezentuję legendy pana Krzysztofa i mam nadzieję, że przysporzą one naszemu miastu coraz więcej fanów, turystów i wielbicieli.
LEGENDA O WISŁY SALWOWANIU
Było to za czasów miłościwe nam panującego Piotra Wiesiołowskiego. A skoro o nim mowa przypomnieć nie zawadzi młodzieży naszej, że był to człowiek poczciwy, gospodarny a przede wszystkim niepospolicie mocarny. Razu pewnego uchwyciwszy się rękami belki w bramie wjazdowej, konia siłą nóg swych do góry uniósł, innym razem wóz rozpędzony powstrzymał albo mosiężną kołatkę z drzwi urywał. A i włości białostockie otrzymał nie z innej przyczyny jak tylko z powodu siły i odwagi. On to bowiem salwował samego Króla Zygmunta Augusta, gdy ten był w niebezpieczeństwie od rozjuszonego żubra.
Otóż, to właśnie za jego panowania odległy od nas gród Krakowski cierpiał od owego smoka, który ostatecznie spłonąwszy siarką, ducha wyzionął. Zanim jednak pośledni raz zacharczał i ostatni ogień z siebie wypluł, powiada się, że z pragnienia wypił pół Wisły. Rzeka całkiem opadła, gdzie niegdzie dno można było zobaczyć i piaszczyste mielizny. Mieszkańcy zaczęli cierpieć od braku wody, manufaktury ustały, roślinność skarlała, słowem zaraz po smoku nowe niebezpieczeństwo na miasto przyszło, o którem podania milczą. Zwrócił się więc sędziwy Krak po prośbie do inszych.
Wtedy to nasz zarządca Piotr rozkazał podzielić się wodą z Krakusami. Podówczas bowiem wody w Białej było dostatek, mało li tego, zanadto jej było, bo czasem wylewała aż ku ulicom Białej i Kupieckiej, dziś Malmeda i Zamenchoffa zwanemi. Czasem i pod luksusowe ściany hotelu Ritz podchodziła i niektórym domostwom zagrażała. Lud nasz do posłuchu nawykły brał zatem wiadra i napełniali cysterny wszyscy od małego po sędziwego Białostoczanina. Takim oto sposobem Biała nasza skurczyła się i zmizerniała do obecnych rozmiarów, Wisła zaś płynie szeroko i głęboko, przynajmniej w Krakowie. Kto zatem naigrawa się, że w grodzie naszym tak podłych rozmiarów rzeka płynie, niech przeto pamięta, że skutkiem szczodrobliwości naszej rzecz się tak ma i że dwa razy taki nurt byby płynął gdyby zarządca Wiesiołowski nie był się owym nurtem podzielił, czegóż jemu samemu nie wypominam, ale dla wiadomości podaję, co by wiadomym wszem było; w tej liczbie Łomżyniakom, ze swej Narwi dumnym, Drohiczaninom, co się Bugiem chwalą i inszym przyjezdnym z nad wielkich rzek, którzy się to w czas próby wodą nie podzielili. Mówią, że latem znowóż Wisły brakuje w Warszawie i Toruniu, obecnie już nie z powodu pragnienia smoka, ale od cieplarnianego efektu.
Tym razem jednak niech inni Wisłę salwują, bo nam nasza Biała całkiem wyschnie.
Rzeka Biała miała w latach swej świetnoości faktycznie dosyć imponujące koryto. Największą szerokość miało w miejscu, w którym rozlewało się w jeszcze osiemnastowieczny Wielki Staw, który jednak stopniowo wysychał. W 1895r. rozpoczęto jego zasypywanie i osuszanie, a na nowo powstałej przestrzeni utworzono Park Miejski, potem zwany Parkiem Starym. Dziś park nazywa się jeszcze inaczej. To właśnie na jego terenie znajduje się cache.
UWAGA: Na pierwszej stronie logbooka znajduje się kod potrzebny do podjęcia skrzynki multicache 'legendy białostockie'.