Historia
"Bladym świtem 23. stycznia 1945 generał major Skryganow wstał lewą nogą z frontowej pryczy, przetarł oczy, łyknął spirytusu, a potem spojrzał na siwe fale Odry i jednym skinieniem dłoni rzucił w nie swoja dywizje.
"Urrraaa" – ryknęła dywizja i z imieniem Stalina na ustach runęła w bój, a był on straszny. Łodzie wypełnione czerwonoarmistami tonęły w rzece, a niemieckie cekaemy układały ma jej brzegu wał trupów. Minęła godzina i Odra pod Mikolinem zmieniła kolor na czerwony.
A tymczasem krasnoarmisci forsują Odrę i giną. Trupów jest tyle, że łodzie nie mają już gdzie płynąć. Żołnierzy przerażonych rozmiarem strat zachęca się do boju alkoholem. Więc taki żołnierz wychyla duszkiem szklankę wódki, obciera usta rękawem szynela, repetuje pepeszę i idzie w ogień. A śmierć kroczy tuż za nim.
Bo karabiny pracują bez wytchnienia. Opętany generał Skryganow zmarnował już dziesiątki tysięcy ludzi, ale ciągle mu mało. Gdy umilknie jazgot cekaemów, a wieść o mikolińskiej apokalipsie dotrze do mądrych uszu towarzysza Stalina, ten gorzko zapłacze, a pod adresem dowódcy przeprawy wyśle dwa słowa: natychmiast rozstrzelać."
Fakty i mity
"Wydany dwadzieścia dwa lata później przewodnik po Opolszczyźnie podlicza ofiary mikolińskiej Apokalipsy na 40 000 zabitych. Przy hekatombie tutejszych poległych bledną pola Normandii, Luk Kurski i Monte Cassino, a zagrody niewielkiej śląskiej wioski zasłaniają jedną z najkrwawszych bitew II Wojny Światowej."
Radziecki historyk B.C. Urłanis w swojej książce "Wojny a zaludnienie Europy" podaje przelicznik zabitych i rannych, wynoszący podczas działań frontowych minimum 1:3. To znaczy, że gdyby w okolicach Mikolina faktycznie poległo 40 000 żołnierzy, to przynajmniej trzy razy tyle musiałoby zostać rannych. Straty Armii Czerwonej wyniosłyby w tym miejscu co najmniej 160 000 ludzi. Dla porównania największa bitwa na ziemiach polskich – 6 miesięcy walk na Wale Pomorskim kosztowała życie "tylko" 32 000 żołnierzy.
Ponadto dowódca frontu – marszałek Iwan Koniew nawet nie wspomina o Mikolinie w swoich pamiętnikach. Milczą o nim również źródła niemieckie, a niemiecka propaganda u schyłku wojny na pewno nie przeoczyła by takiego sukcesu. O tej bitwie nie wspomina również generał major Hans von Ahlfen, autor relacji z walk o Popielów, Skorogoszcz i Mikolin, publikowanych w niemieckich wydawnictwach oraz powojennej prasie ziomkowskiej.
Dziś
Okazały (widoczny na zdjęciach satelitarnych google maps) pomnik niszczeje. Rozkradziono rury, będące ogrodzeniem i ozdobne łańcuchy wokół pomnika. Zniknęły również dwie (z czterech) kotwice. Betonowa konstrukcja pomnika kruszy się, obelisk "ozdabiają" antyrosyjskie napisy a dookoła mnóstwo śmieci. Wydaje się, że gmina ograniczyła się do wytyczenia i oznakowania szlaku prowadzącego do pomnika - co najmniej od dziesięciu lat nie przeprowadzono żadnych prac konserwacyjnych czy porządkowych.
Dojazd i cache
Skręcając przed mostem nad Odrą z trasy Skorogoszcz-Popielów, betonową drogą dojeżdżamy pod sam pomnik.
(w opisie wykorzystano teksty z miesięcznika 'Śląsk' oraz materiały z Wikipedii)