Powiadają, że tylko najtężsi śmiałkowie ujarzmią Wilkołaka i zdołają wdrapać się na jego grzbiet (367 m n.p.m.). I że tylko najtęższe megazuchy, dzielne, ale i rozważne, zdołają pstryknąć sobie stamtąd megafotkę megabazaltołomu, zachowując megaostrożność i absolutnie nie podchodząc nad samą krawędź, zwłaszcza że przecież zobaczą na własne oczy, że choć siatka sforsowana, to jednak ostrożność w takim miejscu to absolutny priorytet.
Jeśli jeszcze nie struchleliście ze strachu, Waszą odwagę i wspinaczkowy wysiłek nagrodzi kesz z truchłem. Został umieszczony w pobliżu najlepszego miejsca widokowego na północną część okolicy. W razie problemów skorzystajcie z zaszyfrowanej podpowiedzi. Po podjęciu zabezpieczcie naturalnie, by nie przyciągnął złych oczu. No i nie zapomnijcie jeszcze odwiedzić Wężołaka, dobrego lokalnego sąsiada! Powodzenia, niezapomnianych wrażeń.
PS Dla przypomnienia: Keszynę, choć prostą i oddaloną dość znacznie od stromego zbocza, zaleca się zdobywać z zachowaniem należytej ostrożności (czyt. kiedy nie pada, nie wieje, nie ma śniegu ani lodu). Zbocze, którym trzeba wejść i zejść, jest bardzo strome, miejscami mocno niebezpieczne. Nie polecam tego odcinka rezerwatu na spacery z dziećmi czy psami. Żeby nie było, że nie ostrzegałem. Powodzenia i miłych wrażeń!