Wołodyjowskich i Zagłobę odwiedzili państwo Ketlingowie. Okazało się, że Ketling został dowódcą artylerii w Kamieńcu. Krzysia była w ciąży, mieli już syna. Ketling przywiózł wiadomość, że dwóch średnich synów państwa Skrzetuskich uciekło ze szkół do wojska. W całym kraju wrzało - wszyscy szykowali się do wojny.
Wołodyjowski planował zawieźć Basię do Skrzetuskich, gdzie mogła bezpiecznie przeczekać wojenną nawałnicę, ale kiedy Krzysia oświadczyła, że ona pojedzie wraz z Ketlingiem do Kamieńca, już nie było o czym mówić. Ustalono, że obie podążą z mężami. Nadeszła wiosna. Wołodyjowski otrzymał od hetmana Sobieskiego list, w którym ten wezwał go do Kamieńca, aby dowodził obroną twierdzy. Przyszły król pisał: „Niebezpieczna to może być ta służba w Kamieńcu, wszelako my już do tego przywykli, że na owym deszczu mokniem, przed którym inni się chowają”. Wołodyjowski rozkazu posłuchał. Na Rzeczpospolitą nadciągała tymczasem armia padyszacha. W tylnej straży ze swoimi Tatarami podążał w niej Azja Tuhaj-bejowicz. Tuhaj-bejowicz postanowił służyć sułtanowi, wreszcie czuł się doceniony. Znęcał się okrutnie nad Zosią Boską, bo wciąż pamiętał o Basi i szalał na myśl, że nigdy nie będzie jej miał. Wziął ją też na wojnę, ale w drodze sułtan rozkazał oddalić wszystkie kobiety. Wtedy Azja sprzedał Boską i jej matkę. Zosia nigdy już nie wróciła do kraju. Kupił ją człowiek, który ją pokochał i ożenił się z nią. Stała się jedną z żon, do śmierci pozostała w haremie.