Tym razem serwujemy mieszankę wszystkiego: od nostalgicznego spaceru po Wilnie, przez rowerowe i wodne przygody, aż po harcerskie klimaty, franciszkański spokój i małomiasteczkowy folklor.

Polskie ślady w Wilnie
Ścieżka pełna sentymentów – ulice i kamienice szepczą historie dawnych mieszkańców. To nie smutna lekcja historii, a raczej spacer z nutką nostalgii i subtelnym uśmiechem. Idealna dla tych, którzy lubią, gdy miasto ma coś do powiedzenia między wierszami.

ZGL – Z Goleniowa do Lubczyny
13 km asfaltu – wymarzony na rower, rolki czy rodzinny spacer. Meta w Lubczynie to nagroda sama w sobie: plaża, lody, marina i kajaki. W sezonie gwarno, poza nim – cisza i relaks. Geościeżka dla wszystkich, od malucha po seniora.



HOP / HOPS – Harcerskie Kesze
Czuwaj, druhny i druhowie!

HOP to łatwe leśne kesze dla zuchów, HOPS – trudniejszy poziom z szyframi i pirackimi klimatami. W sam raz na 4 km wędrówkę – trochę nauki, trochę zabawy i sporo przygody w lesie.

Śląscy Franciszkanie
Kesze w habicie

– historia i duchowość zamknięte w pudełkach. Prowincja franciszkanów z Katowic-Panewnik zaprasza do odkrywania swoich klasztornych perełek. Pokój, dobro i… logbook!



Ślady po kulach na szczecińskich Podjuchach
Mini-ścieżka z wielkim ładunkiem emocji. Kamienice Podjuch nadal noszą ślady bitwy o Szczecin – prawdziwa lekcja historii wpisana w mury. Krótko, ale intensywnie.


Wolbrom w pigułce
Miasto, w którym dróżnik bywał „na bani”, Jean-Claude van Damme ma korzenie, a krzywa wieża w fontannie to tylko złudzenie. Trochę historii, trochę plotek i dużo lokalnego folkloru. Keszowanie w Wolbromiu to jak kabaret – zawsze z niespodzianką.



Od Wilna po Wolbrom, od ciszy franciszkańskich klasztorów po zgiełk rowerowych tras. Jak zwykle zachęcamy: pakujcie plecaki, weźcie GPS i ruszajcie odkrywać. Bo żadna recenzja nie odda frajdy ze znalezienia kesza na własną rękę.