KLATKA DLA DZIECIAKA
Są takie wyjątkowe miejsca, które z upływem czasu niestety znikają. I są takie też miejsca, które pomimo upływu czasu wcale nie znikają chociaż już dawno powinny. Ten kesz jest właśnie o takim miejscu. Posłuchajcie...
*****
Jeden z pierwszych placów zabaw na którym się bawiłem, będąc jeszcze bajtlem dzieckiem, znajdował się w lasku na Dańdówce. Ale co to był za plac! Duża zjeżdżalnia, rzędy metalowych huśtawek (już wtedy większość była powyginana), długa rura do czołgania i oczywiście klatka. Klatka, czyli metalowe rury tworzące sześciany, między którymi można było się przeciskać i wchodzić do góry. Oczywiście wtedy to wszystko wydawało się wielki i ogromne.
*****
Z czasem jednak złomiarze powynosili huśtawki. Na pobliskiej łące natomiast wyrósł całkiem nowy plac zabaw. Już nie metalowy, ale taki "nowoczesny" : huśtawki z oponami, drewniane domki, nowe rury do wchodzenia i zjeżdżania. Takie jedno wielkie WOW. Dańdówka jednak rządzi się swoimi prawami (kiedyś złomiarze w ciągu nocy wynieśli cały przystanek). Nowy plac był regularnie niszczony. Ja sam pamiętam że przynajmniej trzy razy huśtawki były na nim naprawiane.
*****
Jakiś czas temu odkryłem przypadkiem to miejsce na nowo. I nie powiem, zaskoczyło ono mnie trochę. Otóż z nowego placu zabaw zostały tylko ławki na łące. Natomiast w cieni drzew dalej stała klatka. W takim samym stanie jak 20 lat temu. Czemu jeszcze nie wylądowała na skupie, nie mam pojęcia. W ziemi natomiast, kawałek za klatką odkryłem sterczące metalowe kikuty i betony po starych huśtawkach.
*****
A teraz o keszu. Sama klatka nie jest wcale jakaś ładna, ciekawa, wyjątkowa i na kesza nie zasługuje. Ale ostała się jakimś cudem od zapędów złomiarzy, a to już musi coś znaczyć. Tak więc kesza ukryłem w okolicy klatki. Kordy wskazują na klatkę, a kesza ukryłem w odległości 30 kroków od niej w leśnym maskowaniu. Teren jest wyjątkowo przyjemny, więc znalezienie nie powinno sprawiać większych problemów. Powodzenia!
*****