#501<br />
Przy niedzieli po mszy w lakierkach postanowiliśmy dokończyć trasę.<br />
Zgodnie z przypuszczeniami etap drugi i trzeci są w odległości, którą spokojnie sobie można z buta zaliczyć. No i tak też uczyniliśmy.<br />
Obie skrzynki były widoczne z daleka. Jedna bo spadła na dno, a druga jakoś tak, ale to wcale nie przeszkadzało im w żywocie. Mało tego: obie mają się świetnie, są w bardzo dobrym stanie.<br />
Ten multicache bardzo się nam spodobał, przy okazji dowiedzieliśmy się (z tabliczki na tyłach fabryki), że E. Wedel to Emil Wedel. W życiu bym chyba nie wytypował tego imienia
<br />
W etapach pośrednich co prawda się wpisywaliśmy, ale bez żadnych wymian, natomiast w ostaniej zabraliśmy naklejki, a zostawiliśmy zołnierza na staży (geokreta). Żeby było można domknąć pudełko to wyjąłem zbyt dużą kulkę i zostawiłem ją w woreczku na zewnątrz pudełka.<br />
A przy okazji włóczenia się po tych słodkich keszach zaliczyliśmy czekoladowy sklep Wedla (otwarty mimo niedzieli) i całe nasze odchudzanie poszło się paść
<br />
Od nas w pełni zasłużone +3.