Heheh, dzisiejszego mglistego dnia Skotniki przypominały raczej miasto duchów niż część Krakowa. Już samo znalezienie fortu było nie lada wyzwaniem, bo widoczność była rzędu 8-10 metrów. Wleźć się udało, pomimo braku [jak się okazało] niekoniecznych już żabek. Wkładając na chwilę swój lęk wysokości do kieszeni pozwiedzałem sobie pięterko ale żadnej toalety nie stwierdziłem... Dopiero podczas drugiej rundki po forcie ją znalazłem, przy czym usta wymamrotały tylko "No chyba se jaja robicie!". Doszedłem do wniosku, że jedyny możliwy w pojedynkę sposób dojścia do skrzyni jest zbyt niebezpieczny a mojego ciała w forcie raczej nikt by nie szukał aż do czasu kolejnego keszera więc póki co wywiesiłem białą flagę. Wrócę z jakimś wiernym i krzepkim kompanem lub innym przyrządem podejmującym.
Może ktoś się pisze na wspólną wyprawę? ;)