Tutaj nam zeszło długo na szukanie. Najpierw pierwszy etap niechciał się przed nami ujawnić. Potem długo kręciliśmy się po okolicy szukając etapu końcowego, którego maskowanie znależliśmy puste. Poinformowaliśmy Pawła telefonicznie o brakach i po tym telefonie rzucił mi się w oczy między drzewami młodnika czarny worek (typu keszerskiego). Po sprawdzeniu okazało się, że to kesz, wywleczony prawdopodobnie przez zwierzaka bo nie był nawet rozwinięty z folii. Po kolejnej telefonicznej konsultacji umieściliśmy skrzynkę intuicyjnie w miejscówce blisko kordów (być może pierwotnej) skracając przy tym długośc folii, żeby nie dać szans na ponowne wyciągnięcie. Dodatkowo doszło brasiowe zabezpieczenie od góry oraz maskowanie ochronne. Dzięki. Pzdr.