Niestety nie udało się odnaleźć startera. Nasz GPS wariował, a była to jedyna informacja, na której mogliśmy się opierać. Bo śrub tam było wiele, choć chyba wszystkie dostępne obmacaliśmy. Ale miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia, a przecież to, a nie samo szukanie przysłowiowej igły w stogu siana, jest zasadniczym celem tej zabawy. Dlatego nie byliśmy smutni. Przynajmniej ta "mniejsza połowa"...