Niedzielne eskapady po Kampinosie to już mój rytuał. Rower, las, ptaki, wolność. No i kesze, za które dziękuję, bo to one zawsze stanowią pretekst do ruszenia się z domu.
Tutaj trochę pokrążyłem. Niemal potykając się o mogiłę udało mi się jej nie zauważyć :-)