Próbowaliśmy dojechać ale okazało się, że więcej kombinowania niż to warte. Wyciągać rower dla 150m też nie ma sensu. Poszliśmy pieszo. Maskowanie prawie zlewa się z otoczeniem. W drodze od kesza po raz pierwszy spotkaliśmy się z uczestnikami „Rowerowo-jeepowej wyprawy”. Później nasze ścieżki przeplatał się jeszcze parokrotnie.