2019-08-04 16:00
malenstwo
(
1579)
- Znaleziona
Kesza udało się ściągnąć bez roweru... ale gorzej było założyć z powrotem... Dobrze, że mąż silny, to mnie podrzucił do góry i się udało ;)
Ale jaki mieliśmy wcześniej zawał! Jak mąż zdejmował kesza, to mówi, że jakiś szerszeń latał mu koło głowy. Po czym zaglądamy do maskowania a tam... dwa ule (prawdopodobnie właśnie po szerszeniach)! Na szczęście już zasuszone, choć w jednym jeszcze się kilka larw ruszało... Bleeeee! Udało nam się to całe dziadostwo wyrzucić i zneutralizować.
Mimo to uważajcie na siebie! Mogło jeszcze coś zostać...
Samo maskowanie lodzio miodzio, szkoda tylko, że nie niżej...
Dziękujemy za kesza!