w trasie na dogtrekking. intuicja nas nie zmyliła,jednak w pobliżu kordów etapu 1 nie znaleźliśmy od razu, dopiero tel do innego keszera pomógł i szukanie ponowne. Na finale wykazywał się mężuś, a ja z psiakiem czatowaliśmy z bezpiecznej pozycji. Adrenalinka była, urbexy były (choć mogły być 3 etapy)i gwiazdeczka też jest. Takie klimaty lubimy, tylko w odpowiednim obuwiu hehe