Pierwszy raz zaatakowaliśmy w sobotę. Chat Noir, z którym włóczyliśmy się po mieście, od razu zapowiedział, że nic nam nie podpowie. Usiadł sobie w bezpiecznej odległości, przygladał się naszym poczynaniom i od czasu do czasu robił nam zawstydzające zdjęcia. Musiał mieć niezły ubaw. Kręciliśmy się po okolicy długo, ale bezowocnie - kolega teraz zastanawia się co zrobić z tym żenującym fotoreportażem. Może zrobi z niego film instruktażowy pt. "Jak nie należy szukać skrzynki w mieście".

W niedzielę, nauczeni wcześniejszym doświadczeniem, wiedzieliśmy już, że do sprawy trzeba podejść inaczej - tak bardziej "na makosa" - no i w końcu się udało.
Od nas +3 za sposób ukrycia - myślimy, że skrzynka przejdzie do klasyki. Niestety szklane patyki się nie zmieściły - więc bez wymiany.