Zatrzymujemy się na skrzyżowaniu, marvet wylatuje z auta i biegnie w stronę kościoła. Dowiaduje się, że tu jest kesz. To ja też, otwieram drzwi i długa. Zaraz za mną przybiega reszta. Szybka obczajka, kesz jest, wpis i spowrotem do auta. Ładny ten kościółek.