2012-10-14 17:00
ori
(
1049)
- Gevonden
Zbudziło ich parskanie konia... Odbezpieczyli broń i wyjrzeli na podwórze. Koń bez jeźdźca puszczał kłęby pary nozdrzami, piana spływała mu z karku. Podstęp? Nie, toż to koń... czyli stało się najgorsze...
(...)
Po dwóch godzinach marszu, prowadzeni przez wyczerpanę zwierzę, dotarli do mostu. Koń zastrzygł uszami, wierzgnął i przeszedł jeszcze kilka kroków. Przednim kopytem zaczął grzebać w ziemi - zrozumieli, że coś chce im pokazać... Podkowa głucho zastukała o beton...