Zaległy log...
Dzień długi, a noc krótka. Spakowałem sprzęt i udałem się na łowy. Okazało się, że to ja byłem ofiarą. Komary wypiły ze mnie tyle krwi, aż mi ciśnienie spadło i ledwo wróciłem do keszowozu

Po drodze złapałem parę keszy. Jedynie z bobrów nad Uniestą zrezygnowałem. Poziom zakrzaczenia znaczny, a komary prawie pozbawiły mnie życia.
Many, many szukania:) i o to chodzi. Same zasadzki, a kordy według głupiofonu są ok. Kesz na miejscu. Dzięki za skrytkę