Na dojściu do kesza mrówki, muchy, czy, kleszcze, komary i jeszcze jakieś latające gryzące dziadostwo...
Doszedłem na 17 metrów, dalej już bagienko. Żeby dostać się do kesza musiałbym jakiegoś łosia osiodłać, ale akurat żadnego nie było w okolicy ;-)
Do kesza chyba tylko w czasie mrozów...