Zgarnięte po drodze do Schodów Odeskich. Zabrałam na wycieczkę,bo nie miałam nic do pisania, ale tylko pół godziny go nie było. Mam nadzieję,że nikt w tym czasie nie szukał. Kordy chyba nieco kopnięte,ale to bez znaczenia jak się nie ma GPSa. Nie miałam pojęcia gdzie jest,ale podchodząc po prosu go zobaczyłam i grzebnęłam. Tak, to to. Ucieszyłam sie,bo mimo późnej pory sporo ludzi na przystanku w pobliżu i długie macanie mogłoby kesza zdekonspirować. Odkłądane na bezczela, żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Szkoda,że nie miałam przy sobie mikrofantów,bo bym coś wrzuciła.