Noooo, i zaczely sie klopoty z dojazdem

Do tego kesza i do Józefa Hofmana w ogole nie umielismy podjechac, nawet tak na kilkaset metrów, ale zeby było mozliwe dojscie a nie gęste chaszcze

Momentami juz myslelismy, ze bedzie trzeba dzwonic po pomoc, zeby nas wykopali, bo samochodzik nam ugrzązł jakos ukosnie niedaleko rowu przy drodze. Whatever poczynil cuda, zeby auto jednak jechało dalej i potem ja leciałam przed nim, zeby sprawdzic jak ta droga wygląda (w wysokich trawach czasem kryją sie dziury

) a Whatever pomalutku za mną

Ojjj było troche stresu, było

Musielismy chyba obrać złą droge czy cus..
No ale wszyscy zdrowi, wiec ok, fajnie było

hehe
Dzięki za kesza :)