Od czego tu zacząć.... Budynek nawet się trzyma, nikt w nim nie mieszka...chyba, bo bynajmniej nikogo nie spotkaliśmy. Nie było tak strasznie. Rozrzuconych fragmentów kesza nigdzie nie było, a niefart polegał na tym że zabraliśmy nie ten plecak co trzeba i nie mieliśmy jak dokonać reaktywacji z prawdziwego zdarzenia

więc dokonana ułamkowa. Samochód kilometr dalej a w bagażniku plecak z keszami.... Zostawiliśmy więc tylko logbok w strunówce, na płycie pod 2 kamieniami. Prosimy kolejnego znalazcę o opakowanie.