Czytalismy, ze od asfaltu trzeba pokonac rzeczke, zaopatrzylismy sie wiec w odpowiedni sprzet i ruszylismy na kesza. Rzeczka w istocie byla, taka do kostek (ciekawe dokad siega w porze nie-suchej). r00t7 po raz drugi uzyl swoich kaloszo-butow i przeszedl suchutka stopa, za to ja ubralam gustowne (róż + moro

) buty wodne. Potem troche bylo krzakowania, dobrze chociaz ze jezyn nie bylo, bo bym cale nogi sobie pocharatala. Kesza namierzylismy szybko, bo koordy dobre i zdjecie podobne

Potem tylko ponowna zimna kapiel, przebranie butow i zmykamy do auta :)