 Log entries Park Helwinga - Węgorzewo
         Log entries Park Helwinga - Węgorzewo
          
         115x
 115x
         14x
 14x
         0x
 0x
         5x Gallery
 5x Gallery         
            
     2025-08-30 22:23
    
    Sir Black
     (
    2025-08-30 22:23
    
    Sir Black
     (![Total user activity (total of caches found, not found and hidden) [2414+7+610] user activity](/images/blue/thunder_ico.png) 3031) 
    - Found it
3031) 
    - Found it  
  
Keszerska eskapada po tych okolicach to jak podróż w wehikule czasu, tylko że zamiast doktora Emmetta Browna przewodnikiem jest GPS, a zamiast DeLoreana chmara komarów w roli dopalacza.
Najpierw średniowiecze - zamki, kościoły, ratusze. Człowiek przechadza się przez Reszel czy Barciany i pół żartem, pół serio zastanawia się, czy zza rogu nie wyskoczy krzyżak z mieczem i nie zapyta o pozwolenie na keszowanie na terenie zakonu. Potem epoka pruskiej arystokracji, eleganckie niegdyś dworki i pałace, dziś w stanie „romantycznej ruiny”. To taki moment, kiedy myślisz: Państwo von coś-tam miało tu kiedyś bal, a teraz to bardziej ring dla pogody, wiatr i deszcz walczą o tytuł mistrza ruin, a mury trzymają się już tylko siłą przyzwyczajenia.
Kolejny przystanek to czasy II wojny - Wilczy Szaniec, Mamerki i inne betony, gdzie historia wciąż ma swój chłód. Dawniej zapadały tu decyzje o losach Europy, dziś największym wyzwaniem jest podjęcie decyzji, czy skręcić w lewo czy prawo.
Pod rosyjską granicą czuć było, że duch historii nie opuścił tego miejsca. Dobrze, że licznik w DeLoreanie nie był ustawiony na 17 września 1939, bo podróż mogłaby się skończyć mniej wesoło. Na szczęście wszystko przebiegło spokojnie, choć wrażenie, że oczy służb, naszych i obcych, cięgle patrzą, nie opuszczało ani na chwilę. To chyba jedyny moment, gdy nawet GPS posłusznie trzymał się wyznaczonej ścieżki, jakby sam obawiał się przypadkiem przeskoczyć na „tamtą stronę”.
Puntami serwisowymi dla naszego wehikułu były wieże ciśnień, ceglane strażniczki, pamiętające inne epoki. Dziś zamiast wody pompują wspomnienia i wyglądają tak, jakby z góry sprawdzały, czy w logbooku wpisano właściwą datę znalezienia.
W międzyczasie padło też na Węgorzewo, a tu obowiązuje zasada prosta jak kesz w dziupli: Być w Węgorzewie i nie zjeść węgorza, to tak jak być w Wejherowie i nie…