Ten kesz kłuł mnie w oczy od długiego czasu, ale - jak pisali poprzednicy - był taki nie pasowny, nie po drodze. Ale zawsze miałem go gdzieś z tyłu głowy, więc kiedy zastanawialiśmy się z tatą w tę upalną, sierpniową niedzielę gdzie by tu się wybrać na wycieczkę rowerową, to ten kesz jako cel naszej wyprawy spasował się idealnie. Nie obiecywałem sobie jednak wiele, bo kesz historyczny, a ostatnie znalezienie siedem lat temu. Na miejscu wszystko zarośnięte, więc trzeba było powycinać saperką trochę zielska (wożę ze sobą taką poręczną miniaturkę) no i w pewnym momencie zauważyłem białe wieczko. Jest! Spora radocha, choć w środku wilgotno, logbook mokry, nie dało się wpisać (stąd fotolog). Trochę go podsuszyliśmy, ale ewidentnie potrzebuje serwisu. Morał: nie warto skreślać starych skrytek; one też potrzebują naszej obecności. Dzięki.
Pictures for this log entry: