Chodźmy na azymut, to nie jest aż tak daleko,stwierdził Mariosek, OK - powiedziała nasza załoga: dags i Chochliki170, ale potem psioczyliśmy... Jeżyny, maliny, bliskie spotkanie z sarenką - do tego momentu było dobrze (w miare), potem, bagno, bagno, bagno, zapadające się nogi w bagnie, zarośla, komary, muchy, wstrętne pająki... Choć wycinka drzew była, to mimo wcześniejszych nieznalezień Chochlik wyczaił kesza, który zachęcił nas tylko do... obejścia się smakiem. Dzięki za kesza