Na kordach powitał nas tajemniczy przewodnik-cudnej urody "łyżew" Wajmarski o imieniu Bruno. Podobno to duch kompana jednego z niemieckich oficerów, stacjonujących w czasie wojny w pobliskiej willi. Ciary mieliśmy aż na łyżdkach zwłaszcza, że pies zniknął tak szybko jak się pojawił.