Przejście "na azymut" z Adler to była droga przez mękę. A jak już (ś)ciek wodny nam się ukazał to zapał osłabł... Ale co tam. Za pomocą gustownych kaloszy Kiki oraz akrobatycznych wyczynów Wuzeta (pobiegł po wodzie a potem tamę budował) jakoś udało się ekipie przeprawić. Potem już poszło sprawnie i nawet - suchą stopą ;)