Po przedarciu się przez zasieki z krzaków, poszukiwany obiekt widoczny jest na dłoni. GPS skierował nas jednak do innej brzozy, położonej na samym szczycie pagórka. Szybkie oględziny i kesz został namierzony. Jakiż był nasz smutek, kiedy okazało się, że w środku nie ma zupełnie nic...

Zostawiliśmy zatem "zestaw naprawczy": malutki logbook, ołóweczek, kartkę z informacjami nt. geocachingu oraz prośbą o nie niszczenie tego kesza i udaliśmy się w drogę powrotną.
Coś nas jednak natchnęło aby podejść do tego drugiego drzewka i tu też JEST!
Zdobycie tego kesza wymaga znacznie więcej sprawności oraz umiejętności wdrapywania się na drzewa ale opłacało się! Krzyś zdobył kolejnego żołnierzyka do swojej kolekcji