No i kesz, jak kesz - zdobyty. Dziękuję.... Żaaaarcik
Tak to się nie może przecież skończyć. Ale od początku.... Dawno, dawno temu, znaczy się jakieś parę dni temu żeby być konkretnym, wyszła informacja z centrali głównej o nowym nabytku na mapie koszalińskich skrytek. Choć zagadka szybko się poddała to jakoś pogoda nie zachęcała do podjęcia. Dzisiejsza wizyta właściciela zmieniła wszystko. Tak chyba czasem bywa, że keszer potrzebuje sygnału do startu. Nagła iskierka przerodziła się w konkretną myśl, ta z kolei galopowała już z następną i tak oto galopowało już stado jak husaria, a wszystko to ułożyło się w dobry plan. Wpadłszy do domu i rzuciwszy lakoniczne "na kesza!" od starszego dzika usłyszałem "AHOJ PRZYGODO!" Zatem gumofilce w ręce i do keszowozu. Powoli szło ku zmierzchowi, ale to miało być szybkie więc zdążymy. Dojeżdżamy na miejsce a tam woda! Nie było lasu krzyży, nie było wilków jakichś... tylko woda. No ale co to dla nas - kalosze na giry i do boju. Okazało się, że bajorko nie takie straszne a i ominąć to sprawnie można było. Potem już było z górki.... no i trochę pod górkę i trochę błota, i trochę kałuży i wiatru i mżawki.... Jak przygoda to przygoda:) Sam kesz bardzo szybko się poddał, kordy w punkt. Maskowanie - klasa jak przystało na właściciela
Na powrocie z dumą wizyta u założyciela celem odebrania certyfikatu [STF] , który oczywiście również klasa
Teraz tylko najtrudniejsza sprawa - certyfikat przechwycił sprytnie młody dzik i teraz trzeba pertraktować. Ale oglądałem Negocjatora więc może dam radę. Dzięki Marmagi za wyprawę! Pozdrawiamy