Nie będę odbudowywał , zbyt dużo czasu, którego nie mam.

Szkoda, że gwiazdki mi sie aktualnie skonczyły..

Rewelacyjna zabawa z zapachami, która miałem przyjemność przeżywać pewnego deszczowego popołudnia z dżastą23. Niestety, przy finale okazało sie, że wtedy pojemnik akurat zaginął. Dziś, po reaktywacji założyciela i po kolejnym nieudanym podejściu do "Enigmy" z Michem4000, podskoczyłem po zreaktywowany pojemniczek. Niestety, pomimo, że zaglądaliśmy z Michem kaczkom pod kupry dość dokładnie, skrzyneczka się nie objawiła. Wiedziony podejrzeniem, że ktoś może celowo rozprawia się z lukujowymi keszami w Parku, rozejrzałem się jeszcze dookoła i faktycznie - na ziemi leżał logbook w charakterytycznej plastikowej mini-obejmie. Reszty pojemnika, niestety, nie udało się nam zlokalizować. Papierowy logbook powędrował zaś do pojemnika startowego.

Już od dawna się zbieraliśmy z Hobbitami na lukujowe skrzynki-cuda. W końcu - wykorzystując zimowe ferie - postanowiliśmy, że choćby się waliło i paliło, to pojedziemy. Pogoda nam dziś wybitnie nie sprzyjała - możliwe, że stała się przyczyną naszych niektórych dzisiejszych niepowodzeń. Na pewno sprawiła, że kolejnych kilka dni musiałem spędzić pod kołderką kurując nawrót niedoleczonej do końca grypy. I choć ostatecznie udało nam się w całości zdobyć zaledwie cztery (słownie: 4) kesze, to i tak się nam podobało i na pewno wrócimy po następne (mam nadzieję, że jak najszybciej...).

A tak się wszystko pięknie zaczęło w tym keszu... Sukces ze sznurkiem dodał nam trochę skrzydeł i nawet Mi-Mi, który był najbardziej zmarznięty z naszej trójki nabrał ochoty na dalszy ciąg. Chłopy błyskawicznie rozkminiły wszystkie zapachy, ale niestety kiedy dotarliśmy do obiektu skryjówkowego okazało się, że kesza najprawdopodobniej wcięło. Istnieje oczywiście prawdopodobieństwo, że nasze zmarznięte dłonie macając nie natrafiły na pojemniczek, ale macaliśmy naprawdę dokładnie, sprawdzając do tego wszystkie możliwe warianty. No i o ile niepowodzenie z BOXem, ktorego nie było słychać jakoś sobie wytłumaczyliśmy panującym dookoła hałasem, to tutaj było nam naprawdę smutno...

W styczniowy wieczór (a w zasadzie noc) postanowiłem wybrać się w towarzystwie wtajemniczonego mugola na spacer. Specjalnie wybrałem park szczęśliwicki i kesze Lukuja, bo lubię patrzeć na ludzi którzy jeszcze nie znają twórczości szanownego autora i jak wygląda ich mina jak znajdą zabawkę i zaczynają się nią bawić zachwycając się co chwila. Zresztą mi też zawsze gęba się cieszy ;)

Po efekcie wooow przy drzewie które CZASEM śpiewa tutaj był efekt wooow do kwadratu....

Wąchaliśmy i wąchaliśmy, każdy miał swoje ulubione zapachy i pomysły do czego zapach jest podobny.

Dziękuję za kolejną przygodę i zdecydowanie rekomenduję!

z Veith3n
Za pierwszym razem poszedłem sam, dopasowałem zapachy, kordy wyszły w miarę prawdopodobne, ale kesz się nie ukazał.
Dziś w asyście bardziej sprawnego niuchacza okazało się, że pomyliłem dwa zapachy. Teraz z prawidłowymi kordami nie było już problemu.
Kolejny świetny kesz i kolejne reko w dowód uznania :)

Zrobiliśmy sobie dzisiaj wraz z Katką_40 i Nuką krótki spacer do Parku Szczęśliwickiego w przerwie deszczu. Świetny pomysł, chociaż trzeba przyznać, że ja mam najwyraźniej problemy z rozpoznawaniem zapachów, chwilę to trwało zanim dopasowałem co trzeba. Ogólnie wszystko miało dla mnie albo zapach owocowy albo chipsowyKatka z kolei ma uczulenie na tego typu toksyczne zapachy, więc wolała nie wąchać, tylko mi spisywała liczby, Nuka za to pewnie najlepiej by wywąchała, ale z kolei nie bardzo się zna na cyferkach. Ale ostatecznie wszystko się udało ! Finał faktycznie w bardzo uczęszczanym miejscu, ale dzisiaj były tu raczej pustki, wszyscy się bali deszczu i jeszcze dodatkowo oglądali mecz. A zapach w finale też ładny, ale również tylko tyle mogę o nim powiedzieć :)

Pomysł wydaje się nietrafiony

Pomysł bardzo trafiony! Świetny kesz!

Dziś królował zapach akacji. Był obecny wszędzie. Dziękuję za ciekawą zagadkę. Podjęta w asyście kerama. Ileż tu meszek.

Wcale tak malinowo nie było jak moja wspólniczka pisze. Najpierw z zapachami trochę było problemów ale po małej sprzeczce ustaliliśmy zeznania. Finał to tez przygoda. Podjęty na zgubiony długopis ale odłożony chyba dopiero po dobrej pół godziny. Co do bonusowego zapachy to mam pewien typ, który wyślę Autorowi. Dziękuję

STF dziwnie długo kesze w Warszawie czekają na pierwszą trójkę, u nas nad morzem nie do pomyśleniazapachy wywąchane raz dwa z jednym był problem ale wywąchyjąc wszystkie , nie stanowiło to problemu. kordy wywąchane więc z finałem już zupełnie bezproblemoow TFTC

FTF zgarnięty.

Podejście pierwsze:

Podszedłem z synem do ławki jak jeszcze było widno. Szybka akcja z wyciągnięciem, a później zabawa w wąchanie. Trzy zapachy odłożone, trzy rozpoznane od razu. Dopasowanie pozostałych - poszło sprawnie. Odłożenie pojemnika, wklepanie współrzędnych i jazda po finał. Obszukaliśmy wszystko co było możliwe, a pojemnika nie widać. Po 20 minutach poszukiwania zadzwoniłem do autora (przy okazji upewniając się o dobrych współrzędnych, ponieważ na stronie kesza wkradł się mały błąd), który dokładnie opisał miejsce ukrycia - jak się okazało zagubionego kesza.

Podejście drugie:

Już nocną porą samotnie podjąłem finalny pojemnik. Cały czas miałem obawy, czy wąchać finałowy zapach. Jakoś tak przyszło mi do głowy, że autor mógł zmieszać zapachy z finału Uups, kesz mi się wymcknął... - OP8LBN. Co wywąchałem pozwolę sobie wysłać na PW. Przy odkładaniu musiałem trochę przeczekać parkę, która romantycznie rozsiadła się na najbliższej ławce.

Podsumowanie: ten zapach sera to identyczny jak w keszu NIUCHAJ I SZUKAJ hehe - OP8L5B

Jednak z dzieckiem / dziećmi to nawet w tłumie można podjąć kesza bez żadnych problemów.

Dziękuję za kesza.