Tą to bym chętnie podjął, od razu ją wypatrzyłem. Ale był jeden problem - zaraz obok, za płotem, właśnie rozpoczął się pogrzeb. Stwierdziłem, że dam im w spokoju pochować człowieka i nie będę robić zbędnej sensacji.

..tez chyba przyjadę z drabinką...  :-) 

Kolejna próba podjęcia tego gada wraz z Niemenem.  Za pierwszym razem kesz został przeze mnie ominięty dlatego cieszyłem się, że teraz zniknie z mapy. Co tu się działo? Puzzle drabiniaste z akrobatyką cyrkową. Na koniec nakrętka, która nie chciała się dać otworzyć. Ale kesz jest! Dzięki.

Głowa do góry, nie damy se w kasze dmuchać, Ale ta kasz, to bladź... Wesker specjalnie przyjechał z drabinką dla niej, nawet się wspiął na nią żeby mi pomóc wpisywać do logbooka... 

tftc keszu hicior!

Niestety tylko się oblizałem, w strugach deszczu nawet nie próbowałem. Do następnego

Trzecie rowerowe GOL-owanie,

Samotnie bez auta i sprzętu mogłem sobie smętnie popatrzeć na kesza :) 

co tu się działodobrze że Tisia pomyśła i uwieczniła wszystko na filmie - do tej pory się śmieje .. w rowerowym teamie, dzięki za kesza;)

Ale tu się działoniech filmik mówi sam za siebie :)

Cmentarny kruk

Zdobyta podczas wspólnego GOL-enia keszy z Tisią, Aynsley, Nanette, Rubinem i Norbinorkiem.

Dzięki i pozdrawiam

heh zarekomenduję bo tutaj odwaliliśy akcję nieprzeciętną. Mieliśmy drabinę na prawie 3 metry ale brakło, mieliśmy linę ale też nie wyszło... już się prawie poddaliśmy a dziewczyny wpadły na pomysł - połączyliśmy linę, drabinę, samochód i wysłaliśmy najgrubszą Aynsley - sukcesmam nadzieję, że whatever wrzuci filmikStrzelanie GOL-i rowerem w zgranej ekipie:) dzięki za kesza.

Hahah, tu była rewelacyjna przygoda :) 

dzięki za kesza :) 

Matko, co tu się działo. Rubin szalał, rzucał koncepcję za koncepcją, biegał z drabiną dookoła drzewa, ciął liny, no wióry leciały. Kiedy już prawie się zwijaliśmy pokonani doznaliśmy oświecenia i udało się podjąć skrzynkę. Bardzo mi się podobało, trochę kombinowania, nieco adrenalinki i jest.

Przyjemny projekt robiony rowerowo w bardzo wesołej ekipie = udany weekend. Dzięki! :)

weekendowy wypad ze Śląskimi Wariotamipogoda łagodna , humory dopisały , było gryfnie , piękne dziękuję

film który tu nakręciliśmy przejdzie do legendyco za akcja , brawa dla ekipy , świetna współpraca :)

Razem z bambą i Serengeti, dzięki.

Nie tym razem...trochę wysoko.

1 dzień GOL-a  w towarzystwie Serengeti i Y'beriona, dziękuję.

Świetna skrytka, takie lubimy! 
Dziękuję

GOL po raz trzeci...
Skrytka na miejscu i ma się dobrze. Trzy razy przyjeżdżałem do Lubina z odpowiednim sprzętem do podjęcia tego kesza. Niby kilkanaście kilo aluminium, ale jednak upierdliwe jest pakowanie tego do auta i wożenie tuż przy prawym uchu tłuczącej blaszanej sterty. Za pierwszym razem zaparkowałem za daleko i nie chcialem (a raczej nie mogłem) zabrać tego badziewia na rower. Za drugim razem w ogóle pojechałem w drugą stronę. Dzisiaj w końcu postanowiłem podjechać prosto na miejsce. 500 m przed celem oczywiście zakaz wjazdu, którego poprzednim razem nie zawazyłem bo rowerem minąłem go "od tyłu" i nie zwróciłem uwagi (choć Wołek nie miał chyba skrupułów). Droga też okazała się mało zachęcająca do dalszej jazdy. Podjechałem więc z drugiej strony cmentarza. Tam też nie udało się przebić, ale widząc wygodną ścieżkę przez cmentarz zabrałem drabinę na plecy i poszedłem na przełaj. I tak było bliżej niż od zakazu. Tyle, że na końcu ścieżki zamiast drugiej bramy był mur... No więc drabinę na drugą stronę, sam też przeskoczyłem i już mogłem logować znalezieniePotem ta sama procedura w drugą stronę. Ciekawe tylko co myśleli ludzie widzący gościa maszerującego przez cmentarz z 6-cio metrową składaną drabiną? :)

Dzięki

15 lipca 2017 06:49

Obrazki do tego wpisu:

Kruk obserwuje...

@Wołek - chętnie zobaczę tę metodę. Umówimy się i pokażesz ?

Trzecie natarcie na GOL'a

Popatrzyliśmy, podjęliśmy próbę ataku z dachu auta, ale zbrakło około 1m - cóż, trzeba będzie wrócić ze sprzętemPozdr.

Hello,

To jeden z dwóch keszy na [GOL-u], które bez sprzętu są raczej niezdobywalne. Można próbować wleźć klasycznie. Sądząc po śladach na korze komuś się nie udało. Przy tej metodzie najlepiej jest mieć na nogach buty do wspinaczki skałkowej i dobry chwyt, bo mało jest punktów do dobrego zaczepienia się. "Drugich" metod jest kilka. Albo lina (kesz jest na wysokości ok. 5-6 metrów) i wciągnięcie się, albo wysoki dostawczak i stabilna drabina. Można próbować z długą drabką, tylko jakoś ją trzeba tu dowieźć. Znajdzie się i parę innych sposobów. "Na żywca" raczej się nie da. Kombinowaliśmy z dachu terenówki - zabrakło z 1 - 1,5 metra. Myślę, że opis powinien być uzupełniony chociażby o info z wysokością schowka lub sugestią, że bez lin raczej będzie kiepsko. Następnym razem będziemy już przygotowani. Mimo wszystko pomysł fajny  Pzdr, Wojtek