Automatyczna archiwizacja - 6 miesięcy w stanie "Tymczasowo niedostępna"

Przeprowadzono procedurę adopcji skrzynki: Użytkownik -> Użytkownik

Okolica przekryta sprzętem budowlanym i wycinkami drzew. Kesz może gdzieś jest w tej stercie zieleniny, ale na ten moment jest nieodnajdowalny. Ciężko powiedzieć czy wróci patrząc na tempo prac kolejowych :/

Skrzynka gotowa do szukania. Powodzenia!

Pierwszy etap padł szybko, aż się zdziwiłem, szacowałem, że spędzę tutaj znacznie więcej czasu.

Drugi etap już szukałem dłużej, uparłem się, że skrzynka będzie w konkretnym miejscu i kombinowałem jak się tam dostać. Ostatecznie okazało się, że była tylko 1,5m dalej, ale zupełnie inaczej ukryta. Podpowiedź jest już trochę nieaktualna, chyba element maskowania do którego się odnosi zaginął (jest drugi, ale w normalnej pozycji maskowania zupełnie go nie widać).

Faktycznie, lepiej żeby nikt nas ze skrzynką w ręku przy torach nie zobaczył. Nieprofesjonalność może być najmniejszym zmartwieniem :-).

Za drugim podejściem, wtedy nie byliśmy w stanie odnaleźć pierwszego etapu. Tym razem udało się bezbłędnie. Pojemnik bombowy ^^

Znaleziona. Brakuje informacji w jakim formacie zapisane są współrzędne. Przez to straciłem dużo czasu na przeliczanie i domyślanie się. Dla przyszłych znalazców - DM. Chyba prościej byłoby DD lub DMS. Bez wymiany. Został ostatni ATF.

I had very little time for this cache. When I saw the rails at the inital coordinates I thought no way I will get the final. Fortunately, initial coords are very accurate and I had the first stage in my hands after a sec. Final is just great. I enjoyed opening every part of it. Deserved green. Many thanks for setting.

No co się namacaliśmy to nasze...finał to już formalność...finał superowski..dzięki.

Pierwszy etap dal tam trochę do wiwatu, macanie wokół zajęło trochę czasu, Później drugi etap poszedł sprawnie, Za pierwszy i drugi przyznaję order, dzięki :)

W końcu ;) 

Dzisiaj byłem w tej okolicy i... tak, tak - padało. Wreszcie. Była więc szansa na spokojne poszukiwanie. Po drodze oczywiście ekipa miejscowych szlachetnych mężów, wielbicieli jeszcze szlachetniejszych trunków. Z nimi jak z biegaczami - pogoda im nie straszna. Na szczęście zakotwiczyli pod drzewkiem.

Skoro pusto to można było szukać metodycznie - i takie postępowanie przyniosło po jakichś 15 minutach sukces. W ostatnim sprawdzanym miejscu - potem musiałbym sporo rozszerzyć zakres poszukiwań. Hint dla kolejnych poszukiwaczy - kesz nie jest dokładnie tam gdzie pokazuje mapa google, ale niedaleko. 

Finał to formalność - poszło szybko, właściwy kabelek przecięty i kesz wyskoczył jak wystrzelony. 

Znakomite maskowania. Byłoby reko, gdyby pierwszy etap nie był aż tak upierdliwy ;) 

Znaleziona z Weroniką. Pojechaliśmy na koszenie okolicy z keszy i jakoś tak się złożyło że trafiliśmy na Partynice.  Początek poszedł sprawnie pierwszy etap znaleziony. Trochę miałem wątpliwości co do współrzędnych bo były w innym systemie. Idąc do celu znaleźliśmy dwa spore skupiska puszek. W okolicy się dużo pije i chyba nie ma złomiarzy. Po dotarciu na miejsce szybko znaleźliśmy finałowy pojemnik. Mogę tylko napisać TNT.

Świetne maskowanie i leci zielone. 

#742

Partynice to kolejny punkt naszej dzisiejszej spontanicznej wycieczki. Nie jestem pewnien, czy chcieliśmy trafić akurat w te okolice, ale jak już się tu znaleźliśmy, to zerknęliśmy na keszową mapkę. To multi było najbliżej, a w dodatku nie byle jakie, bo z serii WWK. Trudności pojawiły się już na pierwszym etapie. GPS mówił jedno, mapa drugie, a intuicja jeszcze co innego. W końcu udało się wymacać co trzeba. Finał nie był już tak trudny do znalezienia. Maskowanie fajne, a pojemnik jeszcze lepszy. Oby tylko nikt go przez przypadek nie znalazł. Dzięki za kolejnego świetnego kesza!

Już nawet nie wiem ile razy podchodziłem do tego kesza. W dzień, w nocy na wiosnę , latem, podczas deszczu.
Myśli się nie składały i nic nie wymyśliłem .

Po pewnym evencie autor mnie trochę zachęcił i potem poszło szybko.

Przy okazji penetracji okolicy znalazłem jeszcze kilka ciekawych obiektów.

Finał - prawdziwa torpeda! Brawo!

 

A ja dzisiaj ponownie podjąłem, tym razem z synem - koniecznie chciałem mu pokazać finał. I dzisiaj w zasięgu wzroku - nikogo!

Co się nie da... trzeba na złomiarza podejmować. Ochlaptusa, łajzę. Świra, zuchwalca. Pasjonata tych no ... elementów żelaznych. Miłośnika muzyki z torów... Trzeba trenować i hi hi .. trenować... ;-D

Też pan schowął ten pierwszy etap panie P. - dzisiaj para za parą po tych torach spacerowała. Nie da się w ogóle szukać, bo jeszcze jedni nie przeszli a już nadchodzą kolejni. A tu raczej nie będzie błyskawicznej akcji ;) 

Poszło dość sprawnie. Przy finale lekka konsternacja i chwilowy strach. Super!

Sprawdzono. Pierwszy etap jest.

Nie udało się znaleźć pierwszego etapu. Sporo czasu poświęciłem na szukanie i nicMoże następnym razem.

Taki mi dziś dzień wykolejony się zrobił. 

Nocną porą postanowiłem jeszcze rozbić bank kolejowy.

Przypomniała mi się tu scena z Butch Cassidy & Sundance Kid,

jak wysiedli w Boliwii na pewnej stacyjce....

a mieli kasę robić... piękny film,

i piękny mulciak,

Zielona Marycha leci!

przeważnie na wyjazdach keszowych olewam multaki i zapominamy, że potem one właśnie zasługują na gwiazdkę. teraz nie olalismy i dajemy order. pierwszy etap jakimś cudem szybko znaleziony, na finale mała konsternacja ale po sprawdzeniu wielkości inne spojrzenie i kesz nasz. świetnie prosto i pomysłowo wykonany pojemnik i tematycznie z opisem. chętnie byśmy ściągnęli kiedyś pomysł na taki pojemnik. najlepszy dziś.

Nadeszła niedziela i wreszcie mogliśmy się z Alą trochę rozerwać na niedzielnym keszowaniu;) Zimno coraz bardziej daje się we znaki ale na szczęście poszło nam przy tym keszu bardzo sprawnie;) Zawsze mnie fascynowały te tory a nawet był tu kiedyś w tej okolicy kesz Okorca na ślepym torze, kawałek dalej. Kesz pierwsza klasa. I etap szczęśliwie poszedł szybko. Finał świetnie wykonany;)

Dziękujemy i pozdrawiamy!

Skrzynka zdobyta wraz z Weskerem. Dziękuję.

TTF
Większość skrzynek z serii WWK była dla mnie ciężka, ale zarazem bardzo fajna. Jadąc na tego kesza pomyślałem sobie, że tu będzie podobnie. Nie zabrałem ze sobą tylko namiotu i śpiwora, a pewnie trochę mi tu zejdzie. No i o dziwo, po 20-u minutach miałem kesza w ręku. Kesz wystartował jak byłem 150 km od Wrocka więc o FTFie mogłem zapomnieć. Zdziwiłem się nawet, że udało mi się załapać na podium. Sam finał to lekki niewypał (moim zdaniem), ale co tamDzięki Pozieduwac za kolejny kesz budzący uśmiech na twarzy.
Z mojej strony zielone reko.

Ojciec założyciel nieźle wstrzelił się z terminem startu tego kasza: wszyscy FTFoholicy byli wtedy poza miastem. Co poniektórzy po powrocie nabrali ochoty na procenty i nici z szukania tego dnia. Kolejnego jednak ruszyliśmy po nowość - nie wiedząc na wzajem o tym. Niby niedziela to dzień rodzinnego keszera, ale imieniny jednak rządzą się swoimi prawami :D
Ja jeszcze po drodze miałem element zaczepny w postaci niedziałającego GieCusia.
Jak się później okazało byłem tam w momencie gdy Opony Lumenowe (czy Lumeny Tramwajowe) podejmowali tego FTF.
Gdy już wreszcie zjawiłem się na kordach pierwszy etap padł dość szybko - wystarczyło pomyśleć: "kto jest założycielem i gdzie ja sam ukrył bym to ustrojstwo" Trafiłem w drugim sprawdzonym miejscu
Finał to już nie była taka prosta sprawa: chwilę mi zajął, a nawet posiłkowałem się podpowiedzią. Ta jednak bardziej utrudniła mi szukanie niż pomogła - w efekcie końcowym okazało się że kesz był w tym miejscu które zignorowałem na samym początku. Dorwałem się do niego jak dziecko sprawdzając "co się stanie gdy...." I jak się okazało Pani Renata nie wzięła swego certyfikata
Choć w sumie to rozumiem czemu pośpiesznie opuścili to miejsce... Bombowo się bawiłem więc i reko musi być!

A miał być taki spokojny dzionek mimo, że wisiał FTF, a czasu starsznie mało. Jednak zacisnęliśmy pośladki by wygenerować kilka chwil na WWK. Pełni optymizmu i ciekawości zjawiliśmy się na miejscu. Ehhh ten Szpicbródka i jego armia doprowadziła nas do białej gorączki. Ostatnim rzutem na taśmę poddał się pierwszy etap. Na finale lżej nie było, kilka zmyłek, ciekawe i bezcenne maskowania niczego nie ujawniały. Jednak coś mi tu nie pasuje .... no właśnie... BANG .... rozbroiliśmy plany Szpicbródki, więc trzeba dać dyla. Bardzo dziękuję za skrzyneczkę.

Taki tam..... prezent na imieniny   FTF

Czasu było o dziwo sporo, pogoda była o dziwo dobra, daaaaaawno już nie podejmowałam żadnego WWK, ale tego odcinka akurat bardzo nie lubię. Nieraz stałam w korku, jak przez ulicę przecinał wszystkim drogę jakiś megapowolny towarowy..... Kto to tak wymyślił niech sam tam w korkach stanie teraz!

Ale o keszu miało być. Pierwszy etap postanowiliśmy podejmować powolutku, z wyczuciem, delektując się każdym kawałkiem gruntu i torowiska. Zaiste dziwnie wyglądaliśmy ha ha ha. Wszystko przez to, że w pierwszych 2 minutach nie do końca sprawdziłam TAM!!!!!!! Jedyne czym mogę się więc pochwalić to tym, że zapewne znam ten teren teraz o wiele lepiej niż założyciel kesza. Z finałem poszło już nieco lepiej, choć na początku zajęłam się za bardzo podziwianiem talentów plastycznych Pozieduwki A po znalezieniu właściwego miejsca omal nie wybuchliśmy..... śmiechem Tak się wszystkim podjaraliśmy że certyfikatu zapomnieliśmy zabrać, FTF a niewypał na całego hahah. Dziękuję za skrzyneczkę i pozdrawiam!

Nie każdy keszer, czy tam kasiarz rozpruje kasę. ;-)

Niestety pierwszego etapu nie udało mi się namierzyć, półtorej godziny macania.