Dzięki za kesza.

Dzień, w którym zdobyłem eSełkę :)

Czym poprzednicy jeżdżą, że drive-ina zrobili? Toż to wertep niemożebny! Wdziałem kaloszki, co by nie zamoczyć butów kościołowych i keszynę sprawnie wydobyłem na światło dzienne. Dzięki! 

z bratem.
Prawie drive-in.

OUT: GK

Podczas drogi do kesza minął mnie ciągnik. Okazało się, że jedzie na pole idealnie na przeciwko przepustu. Niestety opryskiwacz Panu rolnikowi odmówił posłuszeństwa, więc musiał wrócić do domu, a ja mogłem w spokoju znaleźć skrzyneczkę. Dzięki :D

Wiele sobie obiecywałem po tej wyprawie i - jak się okazało - prawie wszystko udało się najlepiej, jak tylko mogło! Z rana wyruszyłem z Hobbitami w kierunku Wilgi, gdzie dołączył do nas Mototramp. A potem już zaczęło się keszowanie!

To już ostatnie miejsce na dziś. Mieliśmy nadzieję, że uda się nam zrealizować plan nieco szybciej, ale - jak to czasem bywa - rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Dobrze, że wybraliśmy się na tę wyprawę wspólnie z Mototrampem, bo dzięki niemu podjechaliśmy do samego miejsca keszowego. Pewnie gdyby nie to, odpuścilibyśmy sobie już dziś t miejsce (a kto wie, czy i nie również niektóre poprzednie, choć to pewnie oznaczałoby, że pominęlibyśmy również najlepszego dzisiejszego kesza ). W każdym razie na ognisko już czasu dzisiaj nie wystarczyło, ale nadrobimy to innym razem.

Tutaj poszło szybko i sprawnie i to był bardzo dobry akcent zamykający ten długi i bardzo udany dzień.

Dzięki Ci Krzyś za tego kesza i za całą dzisiejszą wyprawę!

Od asfaltówki kawałek spaceru trzeba było zrobić, ale sam przepust bardzo fajny i klimatyczny. Po małym brodzeniu w wodzie kesz namierzony. Dzięki!

Moje buty wyglądały bardzo źle, błoto, błoto i jeszcze raz błoto,ale cel uświęca środki ,razem z Bambą ,dzięki :)

Trochę drałowania było ale miejsce ciekawe.

Sobotni atak na wschodnią część S-Ł wraz z Serengeti, dziękuję.

Dłuższy marsz pod zakłuwający wiatr od czoła. Troszkę wygibasów i nadal żadnego składu.

Razem z MiszkąWu i Psikiszkiem.

Znaleziona z mimi29 i MiszkaWu. Samochód zostawiliśmy aż na asfalcie bo polna droga do przejazdu dla osobówki akurat się nie nadawała. Najgorszy do przejścia był kawałek po torach, lodowaty wiatr mało głów nie zrywał. Zresztą jeszcze dziś rano czuję, że chyba delikatnie mi szyję przewiało. Przy skrzynce udało się bez moczenia butów, ale ministerstwo dziwnych kroków byłoby ze mnie dumne.

Znaleziona jakiś czas temu z ŁugiBugi, dopiero teraz mam dostęp do internetu, zatem wpis z opóźnieniem.

Podczas nocnego keszowania TFTC! STF!

Allo! Mój wzrok sięgnął gdzie trzeba, tylko nie po tej stronie, gdzie trzeba, moje łapki wylądowały! Cóż za niefart!!!TFTC. :)

Było wiadomo, że w tym miejscu jest FTF do zgarnięcia, więc doszło tu do zaciętej walki bez okazywania jakiejkolwiek litości. Ja byłem w tej walce od początku bez szans, bo ledwo zatrzymałem samochód, a niektórzy już byli za nim w pędzie do kesza! Mogłem więc tylko obserwować zmagania. Muszę przyznać, że widok Brym w jednym tunelu przepustu, a Werrony w drugim tunelu, w momencie gdy walczą zawzięcie o kesza, to było coś niesamowitego i emocje były większe niż na piłkarskich mistrzostwach świata.A do tego jeszcze załapałem się na certyfikat! Warto było tu przyjechać.Dzięki! :)

No i mimo bardzo spóźnionej wizyty na S-Ł ce mamy i FTF-a. Tu odbyły się zawody, kto pierwszy...Okazało się, że Brym ma szybszy wzrok, ale ja mam dłuższe łapska. No i kto wygrał? ;)

Dziękuję za imienny certyfikat  - to bardzo miłe ( i tym bardziej jest mi wstyd, że dopiero teraz tu docieram)