Dotarcie do kesza wymagało sporo wysiłku w przebijania się prze niełatwy teren, ale warto było pojawić się na cyplu i odnaleźć sowę:-). Dziękuję za kesza, pozdrawiam.

Cypel jest mocno odosobnionym miejscem, nie wiodą na niego żadne ścieżki. Trzeba było przebijać się przez dzicz. Na szczęście poziom wody pozwolił dojść do kesza suchą stopą. Dzięki.

No, trzeba się trochę postarać, aby tutaj dotrzećNam się udało suchą stopą, choć i tak w butach było mokro, bo cały dzień popadywało. Solidna skrzynka, powinna długo przetrwać. Widać po drzewach, że czasami bywa tuj dużo wody. Dziękuję i pozdrawiam.

No to chyba największe wyzwanie w poszukiwaniu kesza. Mega dzicz, natura w pełnej okazałości. Jesienią lub wczesną wiosną skrzynka chyba nie do zdobycia. Ale fajne miejsce warto się wybrać .Logbook suchy wszystko w porządku ,sowa pilnuje :-)

Znaleziona

Poziom wody pozwolił dostać się na cypel suchą nogą, pod którą przyjemnie uginało się podłoże.

Miejsce przepiękne, warte odwiedzin, a skrzyneczka bardzo pomysłowo zrobiona., chociaż można sobie połamać paznokcie, próbując dostać się do jej zawartości, więc to o tym narzędziu potraktujcie poważnie.

Dziękując, z przyjemnością rekomendujemy. :-)

Szabla niczym dzik ruszył po kesza przez podmokły teren. Poszło szybko i sprawnie. Dziękujemy.

Blondo nie uśmiechał się kilometr spaceru przez las. Zwłaszcza, że po drodze było sporo błota i skarp ale w końcu dała się namówićW końcu dotarliśmy do celu, dobrze, że poziom wody był niższy bo bez woderów by się pewnie nie obyło. Zresztą i tak ich ze sobą nie mieliśmyPoszło szybko i sprawnie Za maskowanie i całą ścieżkę daję gwiazdkę. Razem z Blondo Dzięki. 

Dotarcie tu nie jest łatwe, ale warto. Wykonanie kesza znajome już i przyjemne. Sama okolica wygląda groźnie i chyba w nocy te korzenie mogą wyglądać przerażająco. Na chwile obecną kalosze zbędne. Dziękuje za kesza.

Skrzynka znaleziona z Victorem+ podczas wspólnego zimowego keszowania. Dzięki za pokazanie miejsca.  Victor udał się po trzy kesze, które miałem już znalezione a ja przestawiłem keszowóz i na cyplu zabrałem się za gotowanie obiadu. Biedny Victor nieco pobłądził, widział jakieś bagna, stada saren, dzików, białe myszki?!?!? i cholera wie co jeszcze. Na szczęście po telefonie udało mi się sprowadzić go na dobra drogę. Jako że miał studencina kalosze to podjął kesza a w nagrodę dostał ciepły obiadek w tych pięknych okolicznościach przyrody. 

Tak się rozpędziłem, że cypel minąłem i sam nie wiem jak chciałem się do niego dostać. Ponadto wg śladu garmina wyglądało, że minąłem czekającego Nefryta o 30 metrów i go nie zauważyłem. Po połączeniu telefonicznym udało się namierzyć drogę na cypel, wystarczyło tylko iść po kesza, a w nagrodę czekał na mnie ciepły obiadek. Droga na cypel widać uczęszczana nie tylko przez keszerów. Ciężko byłoby uciekać przed leśną zwierzyną po zapadającym się podłożu. Dzięki!

Znaleziona z kajakusuper :):) 

Długi spacer zakończony sukcesem :-) 

Dzięki :-) 

Świetne miejsce, zapewne rzadko odwiedzane prze człowieka. Szczególnie ciekawie wyglądają te wypłukane przez wodę korzenie.

Przyjemny keszyk na samym końcu cypla. Dziękuję.

Znaleziona 02.04.17. o tej porze suchą nogą ale póżniej to musi być tam mokro. Teren bardzo poryty przez dziki.

Dziękuję za skrzynkę! Rowerowo, przygoda w dolinie Gąsawki. To raczej ostoja dzików niż sowy, tyle dziczych śladów to jeszcze nie widziałem, rower został gdzieś w lesie i na piechotkę dotarłem do skrzynki, zdecydowanie przygodowe miejsce.

Cypel sowy ,znaleziony ,mało tego widziałem dzika w kapieli i byłem zaopatrzony w kalosze ,dzik wystartował jak mnie zobaczył i jak szalony pobiegł w matecznik ,wystarczyło tylko złamać sucha gałazkę stary myśliwski sposób .Miejsce ciekawe i rezerwat więc daje zielone .skrzynka jakas mi znajoma jest.Iza ale potrafisz przeczołgać po ostojach ,ale świetny relaks po ptracy w zakładach chemicznych ,tego mi brakowało.

Nie spodziewałem się, że ten kesz to taka masakra. Idąc od nietoperza w kierunku kordów co rusz napotykałem drogę, która nagle bez ostrzeżenia się kończyła, później teren ogrodzony, omijanie pokrzyw. Po drodze doczytałem o kaloszach. Kaloszy nie miałem, ale sandały to prawie jak kalosze: co się wleje to się wyleje. Ale takiej ilości pokrzyw po szyję to się nie spodziewałem, ale dla kolejnych poszukiwaczy: po kilku krokach bosymi nogami już jest wszystko jedno. Nawet nie zauważyłem jak bym zadeptał dzika, na szczęście on zauważył i zdążył uciec. Po woli dojrzewałem do myśli aby odpuścić, ale wiedziałem, że teraz albo, chyba już nigdy nie podjadę po tego kesza. Na szczęście maskowanie i FTF wynagrodziły trudy. Długo rozważałem czy dać *, ale nastąpiła taka kumulacja, że bez tego wpis byłby niczym.