Musiałam trochę czasu poświęcić żeby rozkminić wierszale udało się! TFTC!

Oj, tu było ciężko. Wzorując się na wpisie wallona, do wersu siódmego poszło gładko ale na ósmym i dziewiątym się zakręciłem. No bo przecież nikt w te walające się okropieństwa kesza by nie wsadził.  No i wróciłem do wersu trzeciego. Zmitrężyłem tam mnóstwo czasu i zaczynałem działać niczym Sus scrofa.... aż postanowiłem odwołać się do mocy Duchów. Może nie przodków ale jednak wszechmocnych. Wyszła z tego afera i teraz głupio mi strasznie... W każdym razie mimo marsowych min Duchy się zlitowały i miarę pewną podały jak na dłoni. Tego mi trzeba było, spojrzenie sokole z kilkunastu metrów i - no przecież! Dlaczego wcześniej tego nie widziałem? Albo dałem się nastraszyć wpisowi poprzednika albo geoślepota połączona z geoociężąłością musiały się sprzysiąc. Ostatecznie znaleziona... Ciągle nie mogę uwierzyć, że dałem się tak porobić ;). A wracając do poprzednika, to może faktycznie jeden wers więcej, np. taki o metrach, by się przydał? I jeszcze jedno słówko o historii miejsca? TTF, TFTC!

Dzięki za keszyka

Pozdrawiam

Dzięki za keszyka pare minut tu zeszło na szukanie.

Pozdrawiam

#109 (181)

Nieco tu zeszło czasu na szukanie. Dlatego trochę porządków...

Ponieważ to co napiszę można potraktować jako podpowiedź, ukrywam treść. Jeśli chcesz przeczytać, zaznacz myszką co potrzeba.
1. Odnalezienie miejsca wskazanego przez kordy. Stąd widać punkt 2.
2. Pierwsza cześć dodatkowej informacji (bez "i cegła"). W moim przypadku - 23 m od punktu 1.
3. Opis: wiersz 3; wiersz 5 i 6; wiersz 7 (po prostu idź, a nie przebieraj).
4. Opis: wiersz 8 i druga część dodatkowej informacji.

Komentarz do "tylko w jednej patrzaj stronę. Czy po lewej, czy po prawej? Nie powiem. Będzie ciekawiej." Kiedyś stanąłem rowerem na skrzyżowaniu, gdzie w prawo było Wrocław, a w lewo było też Wrocław. Pojechałem na wprost i wjechałem na teren lotniska wojskowego (za zgodą dowódcy warty, a było to w niedzielę i wyżsi rangą pewnie w domu, na przepustce byli). Żołnierz strażnik na wyjeździe, nie powiadomiony o moim przejeździe, po prostu zdębiał - a żadnych dokumentów ode mnie nie żądał. To była ciekawa przygoda. Ale przy keszach ja wolę matematyczną precyzję - albo w prawo, albo w lewo, nie poetyckie dywagacje.

Czego zabrakło? Opisu, co to za miejsce, "z czym to się je". Na szczęście Pan z pieskiem zaspokoił moją ciekawość. Tylko piesek patrzył się na mnie podejrzliwie; jakby przeczuwał, że coś ukrywam.

Gratuluję odwagi co do zakładania keszy przy tak małej ilości odnalezionych. Wielkie dzięki; dobrze, że nikogo nie było pod Wielkim Drzewem jak tam cegły przerzucałem :).

TFTC.