Rowerowe oranie po Modlinie i okolicach z Zueirą

Jest teraz kilka nowych tabliczek i wejść, ale dakej to miejsce kameralne. Dobrze, że nie byłem tu sam, bo rower mogłem zostawić na górze zamaist tarabanić się z nim do środka.

Tutaj miejsce ze spoilera wypatrzyłem ja i potem znów wsadziłem Zueirę gdzie trzeba. W zasadzie to podsadziłem ją, a potem wlazła po mnie do dziury.

Za mało zasyfione miejsce i kryjówkę skrzynki daję zielone.

Za wspinaczkę po Cezexie dałabym gwiazdkę, gdyby Autor nie ignorował znaków przestankowych w opisie.

Razem z Michem, w czasie testowania możliwości nowego keszowozuNajpierw troszkę musieliśmy się poprzedzierać przez krzaki, a później - już w środku, trzeba było zastanowić się, jak dostać się do keszowej dziury. Jednak co dwie głowy, to nie jedna, i wspólnie wykombinowaliśmy, jak to zrobić, żeby dobrać się do skrzynki. Jeszcze przy okazji troszkę pozwiedzaliśmy ten ciekawy fort i ruszyliśmy dalej. Dzięki!

Creme de la Creme dzisiejszego dnia.

Dojazd na rozsądną spacerowo odległość okazał się problematyczny i potem samo dojście również, ale było warto :)
Obiekt z dala od cywilizacji, dostępne do zwiedzania podziemia spore i bardzo klimatyczne. Wreszcie kesz - wymagający wspinaczki i słusznej wielkości pojemnik. Niczego więcej chcieć nie można.

Majkel tutaj podjął wyzwanie, ja asekurowałem od dołu.

Ukoronowanie tego dnia, mistrzostwo świata, normalnie myślałem, że jestem za stary i za słaby, ale smuteczek Psikiszka zmotywował mnie aby to zrobić. Moja super latarka straciła moc, pozostał smartfon i biedronkowa lataraczka kolegi, która też odmówiła posłuszeństwa. Nadchodziła noc, niestety nie miałem nic do wiaderka a zasługuje na bogate prezenty dla odważnych zdobywców. Fantastyczna przygoda jeszcze powrót parę kilometrów do auta w zacinającym deszczu napadani przez ochronę lotniska co to twierdziła, że człowiek nie może swobodnie chodzić we własnym kraju i już w ciemności powrót do domku. Serdecznie polecam i z całego serca dziękuję, że mogę uprawiać keszerstwo.

Mocny akord na pożegnanie z militarnymi klimatami, które były głównym motywem tej wycieczki. Zaatakowaliśmy wspólnie z MiszkaWu, najpierw ja mu wszedłem na ramiona i jak sobie wisiałem na górze do połowy w rurze, a nogi na zewnątrz to ze wstydem przyznaję spanikowałem. Od wypadku mam jakąś blokadę na wysokości i gdyby było niżej to bez trudu wskoczyłbym dalej, a tak zacząłem sobie wyobrażać że złapię przechył i spadnę na łeb. No to zmiana ról, kolega tym razem wszedł mi na ramiona i sprytnie wcisnął się do środka. Komunikacja była mocno utrudniona bo tutejsze echo strasznie zniekształca głos, ale najważniejsze że się udało. Potem jeszcze musiał zejść, co też z pewnością łatwe nie jest, ale znów na moich ramionach bezpiecznie wylądował na ziemi. Po operacji uśmiech od ucha do ucha i przybicie piątki. Krótka, ale intensywna przygoda.

Wesoła wycieczka z wujkami Miszką i Psikiszkiem.

Podjęte z Qbhaqu podczas eksploracji Modlina i okolic. Q zrobił podstawkę i chyc na górę.
Pojemnik pusty gadżetowo :(
Ostatnie podjęcie w 2015. Nieźle. Dziękujemy.

Cztery lata od ostatniego znalezienia.  Najpierw przedzieranie się przez krzaki, potem niezła skarpa ale w końcu dotarliśmy do budynku. W środku latające nietoperze. Skoro już tu jesteśmy trzeba spróbować podjąć kesza.  Ja robiłem za drabinę a Robcon wdrapał się gdzie trzeba.  Za całość daję reko. 

Kolejny taki kesz i kolejny raz brak liny... Tym razem padło na mnie... crl_ost użyczył ramion i jazda na górę... Fajny pomysł, sporo zabawy i za to właśnie gwiazda :)

Tym razem to Szymaneq wlazł do rury. Dzięki za kesza.

Szczerze powiem, że gdyby nie ten super sprzęcior na pace, to by krucho było. Fajna miejscówka!TFTC. :)

Parę prochowni już widziałem, ale żadnej jeszcze w ten sposób nie zwiedzałem.Dzięki za kesz.

Zdobyta wespół z Johnny224 i tylko wespół dało radę.

Luubię takie kesze. W pojedynkę pewnie nie dałbym rady. Tu, wespół z Kukułkami jakoś poszło, chociaż łatwo nie było.

A tak BTW, za czasów twierdzy była to prochownia.

Chyba najbardziej problematyczna skrzynka dzisiejszego dnia. Najpierw GPS niepotrzebnie poprzeciagal nas po pokrzywach i pagórkach, potem probowalismy z naszej nie najlepszej liny skonstruować drabinie po której da się wejść do rury. Poza tym przeżycia wspaniale - spotkalismy łosia i mieliśmy niezły fun z echem w tych wielkich pustych salach. Dzięki za skrzynkę!

Keszyk nr. 8 zaliczony.

Tu od autka na piechotkę. Fajne miejsce, czy ja wiem, tak w 100%. Na pewno tak. Może to wyremontują, bo były jakieś wykopki, a może okopy robili. Choć już nie wiem, to może nie w tym miejscu te wykopki, to tam gdzie była drabina.

Gdy szliśmy dalej naszym oczom ukazała się paleta, a na niej kupę puszek zardzewiałych z brzoskwiniami z roku 2012. Ciekawe czy wypadła z samolotu? Ale czy to aby było tu lub w pobliżu.?

Szkoda że puste. Niedaleko leży drabina (przy poprzednim keszu). Myśmy mieli własną.

dobra miejscówka, tylko że to była prochownia a nie cementownia, a skawalony cement w pomieszczeniach to pozostałość po budowniczych z PRL-u którzy zamurowywali wyjścia. Można podjąć bez dodatkowego sprzętu jeśli ma się dwu metrowego Ziomka co gra w kosza ;)

Sprawnie poszło

Lubię takie klimaty .

Pozdrawiam Ogarzm.. wspólnie założona