Wpisy do logu A kto to był ten poligonow? :) 19x 1x 2x Pokazuj usunięcia
2014-11-01 04:30 SYSTEM (0) - Skrzynka została zarchiwizowana
2014-04-28 15:43 iska (273) - Skrzynka będzie czasowo niedostępna
Skrzynka będzie czasowo niedostępna.
Znowu jakiś wiewiór ukradł środkową część kesza. Obiecuję, że przed majówką będzie znowu działać :)
2014-04-26 20:19 inna531 (6) - Znaleziona
2014-04-06 15:40 Pawel brasia (7989) - Znaleziona
Współrzędne w pierwszym punkcie są mylące, zaczęliśmy się zastanawiać, czy ktoś usunął obiekt? Ale tak bez śladu? Postanowiliśmy jednak spróbować dalej i bingo, kolejny etap znaleziony bez problemu tak jak i finał. Dzięki za miły spacerek.
Wymieniłem krety i zostawiłem kropelkę.
2014-03-17 13:51 manymanymoons (745) - Znaleziona
Spacerek w deszczu i błocku zawsze mile widziany. Lekki zgryz z powodu ukrycia finału, zapewne pierwotna lokalizacja bardziej mu służyła, ale i keszerzy muszą dostosowywać się do zmiennej natury wszechrzeczy :)
2014-03-16 17:20 Lori & Tomi (1320) - Znaleziona
Drugie podejście z pełnym powodzeniem, w strugach deszczu pod jednym parasolem. Było warto wyjść z domu w taką pogodę. Dziękujemy.
2014-03-14 21:14 iska (273) - Skrzynka gotowa do szukania
2014-03-14 19:35 iska (273) - Wykonano serwis
Kochani, skrytka wraca do życiaCzęść środkowa naprawiona i uzupełniona a finał przeniesiony, gdyż ówczesny został otoczony płotem! Zapraszam na wiosenne spacerki :)
2014-03-10 11:13 iska (273) - Skrzynka będzie czasowo niedostępna
2014-01-06 12:00 Lori & Tomi (1320) - Nieznaleziona
Początek bardzo ciekawy, pierwszy etap bez problemu zaliczony, niestety mikrokesz z drugiego etapu zniknął gdzieś i obyliśmy się smakiem bez kesza finałowego.
2013-11-11 15:48 komarokot (727) - Znaleziona
Ponowny wpis, tym razem bez spoilerowaniaPolecamy multaka na miły spacer, oby więcej takich.
2013-09-16 20:07 Armis (2263) - Znaleziona
2013-09-16 17:45 Nati. (4856) - Znaleziona
2013-09-01 12:18 sebaldo (829) - Znaleziona
2013-08-27 13:00 naruu (818) - Znaleziona
2013-08-27 12:24 amen. (661) - Znaleziona
2013-08-18 17:26 kuczol (1747) - Znaleziona
2013-08-11 17:55 Taiffun (1740) - Znaleziona
2013-08-07 16:13 HazelEyes (3940) - Znaleziona
Projekt zrealizowany na całkowitym spontanieWięcej trudności kosztował mnie dojazd tutaj ( te męczące podjazdy :D) aniżeli znalezienie etapów i finału (same rzucają się w oczy ) Co najbardziej zabawne - zupełnie nieświadomi przejżdżaliśmy obok etapów, a wypoczynek mieliśmy niedaleko finałuMimo to dziękuję za pokazanie nowych miejsc
Tak zupełnie na marginesie, to sposób maskowania finału skojarzył mi się z miejscem odprawiana obrzędów i składania ofiar ;)
Wrzuciłam GK. :)
2013-08-07 16:10 Layio (4099) - Znaleziona
2013-08-07 13:54 ronja (17215) - Znaleziona
Hello,
Mam nadzieję, że autorce nie sprawię przykrości, ale zabrałem się do kesza za pomocą swojej autorskiej metody, czyli "od tyłu". Tym samym nie miałem możliwości podziwiania etapów pośrednich, a ten pierwszy zarejestrowałem tylko kątem oka, przejeżdżając obok. Czasu było mało, stąd i działanie z premedytacją. Zabrałem GK i TTF-a, zostawiłem drewnianego coina. Dzików nie było, okolica przyjemna, słońce prażyło.
Ale za to wyjaśnię, kim był ten Poligonow. Jak dobrze wiecie, w byłym ZSRR panowała mania ukrywania przed imperialistami wszystkiego, najlepiej daleko, za Uralem. W ten sposób funkcjonowały tam wszystkie tajne instytuty, w których albo robiono bombki w szerokim asortymencie, albo super-nowoczesne technologie kosmiczne, albo jedzenie z trocin. Nauka radziecka starała się przodować na wszystkich frontach, co było naturalnym dążeniem, wynikającym z postępu i słuszności idei robotniczo-chłopskiego światopoglądu materialistycznego (bo przecież nie z zacofania, wyścigu zbrojeń i wiecznego deficytu wszystkiego). Gdzieś w głębokiej tajdze istniał ośrodek J-23, zwany przez wtajemniczonych Instytutem Poligonowa. Nazwa była zmyłką, mającą utrudnić ewentualne rozszyfrowanie przedmiotu badań. Powszechnie wiadomo, szczególnie starszym keszerom, że wierchuszka jedynej partii komunistycznej za wszelką cenę starała się wydłużyć swe panowanie nad ZSRR i resztą świata. W tym celu pito krew mongolskich dziewic (produkt strasznie deficytowy i trudny w przechowywaniu), smarowano się wydzieliną gruczołów potowych szopów praczy (to z kolei było ideologicznie niepożądane, bo z zasobów wrogiego USA), zażerano sadłem polskiej świni złotnickiej pstrej (co zostało wykorzystane przez polskich rolników do zwiększenia swych dochodów drogą "sposobu" - malowali zwykłe świnie farbą w ciapki i dawali środki na porost włosów, co wzmogło zapotrzebowanie w radzieckim aparacie na fryzjerów, posiadających najwyższe certyfikaty dostępu do tajemnic państwowych). Robiono wiele innych rzeczy, efekty były raczej mizerne. Jedynie Tow. Breżniew (i to w czasach schyłku ustroju) mógł sobie pozwolić na stałe dostawy elektrolitu do akumulatorów. Reszta miała przekichane. Ratunku szukano wszędzie i wydawało się, że znaleziono go we wsi Rozpijewo w obwodzie irkuckim. Tamże żył obywatel Polizgonow. Tak - Polizgonow, nie Poligonow. Nie było to prawdziwe nazwisko jegomościa, ale w tych stronach trudno było o jakiekolwiek dokumenty z USC albo kościoła i po prawdzie nikt się tym nie przejmował, ani nie wykazywał nadmiernej gorliwości w dociekaniu faktów (bo i po ...). Polizgonow zwał się tak dlatego, bo jego organizm posiadł cudowne umiejętności samoistnego wskrzeszania się po wielokrotnych zgonach ("poli" - wiele, "zgonow" - zgony). Trochę nazwa rodem z opowieści o Indianach, ale wiadomo, że przechodzili oni Cieśninę Beringa bez większych problemów i zapuszczali się w najdziksze zakątki Syberii. Może też obywatel P. był ich potomkiem ? Zgony powodowała naturalnie występująca nie tylko w syberyjskiej przyrodzie substancja chemiczna, znana pod ogólnoświatową nazwą "alkohol". Zapewne niektórzy dorośli keszerzy doświadczyli kiedyś podobnego stanu zgonu, ale to się nie liczy, bo "odżycie" (nie wskrzeszenie) następowało z reguły po licznych zabiegach chemiczno-farmaceutycznych (kacomal, woda z ogórków, maślanka, klin, itd...) lub rękoczynach fizycznych, prowadzących do womitów i eliminacji toksyny na drodze mechanicznej. A tu nic takiego - odradzał się jak feniks z popiołów ! A że zawsze w ZSRR znajdował się jakiś kapuś, to i wieść o niebywałej żywotności dotarła do Moskwy. Obywatel Polizgonow został zaproszony na - jak się okazało - wieczne wakacje do Moskwy. Oczywiście wiemy, że nie były to wakacje i nie było na nie żadnego zaproszenia, ale oficjalna wersja pomija te fakty. I tym sposobem utworzono gdzieś za górami ośrodek, w którym wybitni naukowcy z dziedzin fizjologii, biochemii, paranormalności i bimbrownictwa prowadzili wnikliwe badania nad fenomenem przeżywalności już nie obywatela, a Towarzysza Polizgonowa (bo w ramach wkupienia się w jego łaski zapisano go do partii i obiecano niewyobrażalne frukty za dobrą współpracę. Oczywiście, nie powiedzieli nic o następstwach braku współpracy. Takie małe niedopowiedzenie). Starcy z KPZR żywo interesowali się postępem badań i ich szybkim efektem w postaci uzyskanego naturalnego eliksiru życia (bo inne metody były nieefektywne lub nieskuteczne, o czym wspominałem wyżej, a czas biegł nieubłagalnie). Było też i drugie dno tego zainteresowania - militarne. Jak wiadomo całemu światu, Armia Czerwona jest niezwyciężona ! Codzienność twierdziła inaczej, a dowody w postaci cmentarzy wojskowych i pewnej bocznicy w Rostowie nad Donem dźgały w dobre imię wojaków. Wiecznie żywy krasnoarmiejec !!! Świat by należał już tylko do ZSRR i byłoby gites ! Naturalną więc była wszechogarniająca presja z góry. Stąd też liczne konflikty ideowo-społeczne w zamkniętym ośrodku (donosy, podkładanie świni, sabotaż, itp.), spore fluktuacje kadry (nieefektywna była zwalniania w sposób ostateczny), liczne kontrole (i związane z nimi zawały serca lub ataki apopleksji) i następujące po nich wyjazdy do psychuszki albo na cmentarz. Atmosfera w ośrodku była na granicy wybuchu nuklearnego. Wiadomo: naciski, brak efektów, zawiedzione nadzieje ... Tow.Polizgonow miał się za to w najlepsze. Dbano o niego, podsuwano najlepsze kąski. Ale poznanie prawdy nie przybliżało się. Próbowano wszelkich odmian alkoholu, zwiększano jego dawki i nic. Zgon, wskrzeszenie, zero śladu substancji "zdrowotnej", którą dałoby się ekstrahować i powielić w formie antidotum na nieuchronne starzenie. Kolejne wymiany ekipy uświadomiły starcom, że trzeba sięgnąć po młodą elitę uniwersytecką, która z własnej woli nie miała zamiaru dać się zamknąć za Uralem, tylko śmigała na Zachód jak zające. Pogranicznicy odłowili więc nieprawomyślnych, a ci po krótkim pobycie na Łubiance wręcz poprosili na kolanach o umożliwienie im pracy nad tak doniosłym zagadnieniem. Japiszony jednak przesadziły w swym postępowaniu. Negacja dotychczasowych metod i ich autorów pewnie by przeszła niezauważona, gdyby nie to, że zastosowali swą autorską technikę, a jednak ostateczną w skutkach. W przeświadczeniu o swej wyższości naukowej stwierdzili, że wieloletnie próby biologiczne można zintensyfikować w oparciu o mechaniczne. Te zaś (a właściwie ta, bo jedna) były śmiertelne w skutkach. Otóż okazało się, że organizm Tow.Polizgonowa był absolutnie nieodporny na serię z kałacha. Barany myślały, że stres i reakcja na ołów dadzą silną odpowiedź biochemiczną organizmu i znaczny wyrzut substancji ożywczej do krwioobiegu. Nie przewidzieli tylko jednego, że masakryczne ubytki różnych struktur anatomicznych i masy ciała nie dadzą się odtworzyć w sposób naturalny i szybki. Wysłali więc Polizgonowa do radzieckiego raju. Sami zaś podążyli niebawem w drugą stronę, czyli do chłopsko-robotniczego piekła, z etapem pośrednim w wiecznej zmarzlinie. Żal po stracie ostatniej nadziei był tak przeogromny, że w mózgach starców, a właściwie w gąbkach przeżartych przez dotychczasowe eksperymenty i zwykłą demencję, zrodziła się myśl (a może jednak jakieś wyrzuty sumienia szczerego komunisty ?), by chociaż w zawoalowany sposób utrwalić swe utracone marzenia. Pomogła też pierestrojka, która wywlekła na światło dzienne te wszystkie ośrodki zamknięte i spowodowała konieczność tłumaczenia się ze wszystkiego. No i dziadki wymyśliły (pewnie w trosce o własne tyłki), że to był Instytut im.Poligonowa, wielkiego uczonego, badającego wpływ konstrukcji poligonu na wydajność żołnierzy na polu walki. Tak nachachmęcili, że społeczeństwo uwierzyło w kłamstwo. By je umocnić, te wszystkie genseki wymyśliły, że trzeba zostawić jakiś trwały ślad po radzieckim "uczonym" (fałszywym, ale cicho sza ....). Dumali, dumali i wpadli na niezbyt oryginalną myśl, ale w ich przeświadczeniu przednią. I tak powstały setki ulic o nazwie Poligonowa, przebiegających przy licznych poligonach. Była tylko jedna przeszkoda - we wszystkich językach bratnich narodów socjalistycznych tylko po polsku brzmiało to jednoznacznie. Inne jakoś nie przypominały tego, co miały przypominać, a już niemiecki 'Truppenubungsplatz' dawał jakieś zbędne skojarzenia z utratą w tak debilny sposób szansy na nieśmiertelność. Dorobiono więc Polizgonowowi (sorry, Poligonowowi) polski życiorys (wiadomo, jesteśmy jako nacja najbliżsi osiągnięcia nirwany po zażyciu alkoholu), machnięto trochę artykułów o wdzięczności narodu radzieckiego dla polskiego za wydanie na świat takiego wielkiego syna, resztę załatwiły okolicznościowe akademie, ślubowania elewów szkół wojskowych, honorowe patronaty dzieci z przedszkoli wojskowych i podstawówek + bardziej twarda agitacja partyjnych lizusów i SB. Ot i cała historia Poligonowa i jego życia.
Pzdr, Wojtek
2013-08-06 13:06 marass1111 (14945) - Komentarz
2013-08-06 09:00 marass1111 (14945) - Znaleziona
2013-08-05 22:02 RoDaJJ (10840) - Znaleziona
2013-08-05 18:20 iska (273) - Komentarz
2013-08-04 13:09 Centrum Obsługi Geocachera - Komentarz Centrum Obsługi Geocachera
2013-08-03 10:30 Algida (3830) - Znaleziona
2013-08-03 10:30 rredan (7355) - Znaleziona