Szczerze mówiąc Indiana Jones nie powstydziłby się takich przygód .. Na początku efekt wow! Lądujemy tuż obok najprawdziwszego ,,zamku"  z fosą i niemalże zwodzonym mostem. Kicz nad kicze ale całkiem zabawny :D. Żeby dobrać się do skrytki najpierw przedzierałam się przez sosnowy dość gęsty las, a potem jakimś cudem chyba dotarłam suchą stopą do kesza. Nie powiem, teren nie jest zbyt przyjazny ale zdecydowanie łatwiej się zdobywa tą skrzynkę przy niskim poziomie wód lub zimą przy mocno ujemnej temperaturze. Wracaliśmy już łatwiejszą trasą, przez pobliskie gospodarstwo ale trzeba uważać na szczekające czworonogi pilnujące obejścia.

Muszę przyznać, że teren 4,5 nie jest bardzo na wyrost. Ostatnie 50 metrów to walka z przyrodą. Pewnie w kaloszach i z maczetą byłoby łatwiej. Na szczęście keszyk jest na widoku i nie trzeba go szukać (choć widoczny jest dopiero z odległości kilku metrów).

Tuż obok jest pałacyk, który jak się pierwszy raz widzi to szczęka opada - no bo przecież kto by się takiej posiadłości na wsi spodziewał.
No i warto wspomnieć, że pracownicy tego pałacyku wiedzą o "pewnej grze terenowej" która wymaga udania się na mokradła za pałacyk ;)

Dzięki

Znaleziona razem z musaraigne03

Znaleziono podczas pochmurno-słoneczno-mroźnej psio wędrówki po krainie Jeziorki i bobrów. Świetne miejsce, szkoda tylko, że tak blisko posesji z pieskami. Ponieważ brakuje sporej części ogrodzenia moja sunia chciała iść w odwiedziny do pobratymców. Najlepsza skrzynka dzisiejszego dnia ;)

Z racji wysokiej temperatury na miejscu dysponowałem strojem całkowicie nieodpowiednim do tego typu ekspedycji, ale przez ostatnie miesiące tak zaprawiłem się w bojach, że musiałem dorwać i tego kesza.
Na ostatnich metrach do skrzynki parę razy zachlupało w bucie, a wcześniej zaliczyłem cudowną kąpiel w pokrzywach, które miejscami sięgały na wysokość czubka głowy. Po pokonaniu wszystkich przeszkód, na koordach znalezienie kesza to już czysta formalność. Potem jeszcze tylko powrót po własnych śladach i można się cieszyć z odniesionego zwycięstwa nad naturą.
Ciekawe jak to wszystko wygląda zimą, niemniej jednak w lecie wycena terenu na pewno nie jest przeszacowana.
Dzięki za kesza!

Jest, ale bez kaloszy nie podchodź ;)
Dzięki!

Jest. Dzięki!

70 kilometrów rowerem do Osieczka i okolic.
Podeszliśmy od strony kesza samotna brzoza i o dziwo nie było większych kłopotów z dotarciem. Nie wiem o co chodzi ale na geo są inne koordy niż na open, więc byliśmy trochę zdezorientowani. W końcu wylazł ktoś z pobliskiej posesji i wyraźnie nie był zachwycony naszą obecnością w tamtym miejscu. Może warto zmienić miejscówkę, by uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji.

Poeventowe keszowanie w Krainie Jeziorki. Trafiliśmy na odpowiednią porę do podejmowania tego kesza, jednak i tak trochę wody do butów mi się nalało :)

znaleziony, ale jest w rozsypce. Coś na niego nadepnelo. Dzięki za kesza. Niestety nie wziąłem nic na serwis

Pokrzywy większe ode mnie, ja w krótkich spodenkach, ale co tam - idę. Przedzieram się, gdy nagle zauważyłem, że patrzy się na mnie jakaś dziewczynka, która po chwili szybko pobiegła do domu. Grunt co raz bardziej się pode mną zapadał. Ze względu na swoje dobro i skrzynki podjąłem decyzję, że czas na odwrót. Zdecydowanie pora wiosna-lato, w miejscach takich jak te nie sprzyja poszukiwaniom. Tak się teraz zastanawiam jak to musiało wyglądać jak "ktoś" ledwo co się przedziera przez chaszcze, w nie wiadomo jakim celu .

Tftc

Psy szczekają jak opętane... bałem się, że przylecą, bo widziałem sporą dziurę w ogrodzeniu, ale udało się, portki całe.

Tu zrobiliśmy atak dywersyjny. ;) Azymut poszedł w chaszcze, a mi została przydzielona niewdzięczna rola ochroniarza.No i okazało się, że z tym podziałem zadań to mieliśmy sporego fuksa! W każdym razie nikt nie zdołał przeszkodzić w dojściu do kesza, choć psy szczekały, a w pewnym momencie przyszedł i pokręcił się taki jeden /przestraszył się mnie i sobie poszedł! :D/. TFTC. :)

Atak od strony kesza na brzozie zakończył się sukcesem. Keszyk po serwisie wykonanym na GC obecnie znajduje się na kordach pod rosnącym drzewem. Został domaskowany, co by nie rzucał się w oczy. Dzięki za ten spacer i przy okazji oblukanie sąsiedniego Gargamela z fosą i mostem zwodzonym. ;-)

Jeszcze moment jeszcze chwila i jest. Jest już ciemno jak ja wrócę. Ciekawe miejsce.

Łatwo nie było. Dodatkowi usłyszało mnie jakieś dziecko (?) z zamku obok. "Czy tu ktoś jest?" Jednak zobaczyć raczeh nie, takie chaszcze. Obok budują rezydencję miliardera - fosę nawet robią.

serwis

Niestety na miejscu znaleziono jedynie samo mocowanie kesza.
Stosowne djęcia przesłane do Założyciela.
Uzyskałem zapewnienie, że kesz będzie reaktywowany w trybie ekspresowym

Wypad na keszobranie w okolice Grójca. Podejście do 19-tu skrytek z czego 17 znalezień, jeden DNF i jednego kesza musiałem sobie odpuścić - niestety zbyt wiele ludzi się przewijało w okolicy i trudno było coś na to zaradzić. Podziękowania dla Założycieli za przygotowanie skrzyneczek i pokazanie ciekawych miejsc :)
W zasadzie ten kesz, ze względu na kombinację D/T był jednym z głównych powodów mojego pojawienia się w tych okolicach. Korzystając z tego, że przyroda jeszcze do końca się nie rozbudziła po zimowej drzemce postanowiłem przyatakować tę miejscówkę. Dojście do kesza w dniu dzisiejszym nie należało do zbyt wielkiej przyjemności, ale mogę sobie wyobrazić co będzie tu się działo za 2-3 miesiące
Niestety na miejscu czekała mnie niemiła niespodzianka - po dokładnym przeszukaniu miejscówki znalazłem jedynie resztki po mocowaniu kesza. Zrobiłem stosowne zdjęcia i przesłałem do Założyciela. Potwierdził On, że w tym miejscu znajdował się kesz. Nie spodziewałem się, że w takim miejscu może zaginąć skrzyneczka, dlatego udając się na poszukiwanie nie zabrałem ze sobą swojej torby w której noszę zestaw naprawczy. Uniemożliwiło mi to dokonanie reaktywacji kesza :(
Znalezienie loguję za potwierdzeniem i zgodą właściciela.

Kolejny okołogrójecki rajd w towarzystwie rommyrafa.
Że rubeus zostanie zamordowany za tę skrzynkę to jest pewne
Co myśmy tu przeżyli tego żadne słowa nie opiszą. Że trzciny większe od człowieka - to nic. Że pokrzywy zmutowane i bąbel na bąblu... Że ja głaskalam konika a rommyraf przed nim uciekał... Że nieoznaczony teren prywatny a my tam wleźliśmy... Że jeżyny uporczywie próbowały mnie oskalpować... Że rommyraf (zwany od dziś Ir.... nie, nic nie powiem ).... Już nic nie powiem, bo mi zabroniono
Autorze - bój się spotkania z którymkolwiek z nas

Okołogrójeckie łupienie skrzynek część (już nie wiem która :)) w towarzystwie Pen-y-Cat.

Nic nie zapowiadało horroru w jakim przyszło mi się znaleźć. Ale od początku. Najpierw skręciliśmy w leśną ścieżkę ale czytając opis przezorni cofnąłem się do auta po gumowce. W tym czasie Pen doszła do końca tejże leśnej drogi i wracała już. Kiedy się spotkaliśmy stwierdziła, że dalej jest łąką i KOŃ :O i przejść się nie da. W czasie powtoru do frogi z której skręciliśmy do tej przecinki dobiegł nas dziecięcy głos, że jesteśmy na terenie prywatnym i mamy się stąd wynosić, ossssochozzi ? Żadnej tabliczki nie zauważyliśmy. No nic podążamy sobie wzdłuż płotu, przez jeżyny i inne badziewie raniące nam nogi gdy nagle naszym oczom ukazuje się przerażający widok. Jak okiem sięgnąć pokrzywy i inne badziewie wielkością przewyższającą nas. No cóż, z racji moich fobii (Pen wie) i zrobiła to z premedytacją musiałem założyć owe kaloszki i jak czołg torować drogę przez nieużytek. W międzyczasie zaczepiła nas właścicielka ochydnej rezydencji i z pretensją w głosie dziwiła się dlaczego brniemy zdesperowani przy jej płocie. Kiedy jej wyjaśniliśmy odwróciła się i z drwiną powiedziała, że zna skrót, wr.... W końcu dotarliśmy do skrzynki wpisaliśmy się pod pozdrowieniami Werrony i ruszyliśmy nazad. W międzyczasie ocknąłem się z zamyślenia i przypomniałem sobie, że zostawiłem Gipesa i dalej przez krzaczory. W międyczasie KOŃ z dużym zainteresowaniem moją osobą i przywalankami przez ogrodzenie próbował się ze mną zaprzyjaźnić. RUBI !!!!! Dorwę...

Rubeus: Ale tam to nie idź, nie masz odpowiedniego ubrania...
Ja: o super, jest wyzwanie!

W odpowiednim miejscu Rubeus z Różowką zostają i obżerają się jeżynami, ja zaś zadowolona wchodzę w trzciny...na początku małe, potem o metr wyższe ode mnie, potem pojawiają sie coraz większe ilości równie wielkich pokrzyw. Kieruję się więc na skraj bagienek, ale tam jeszcze gorzej, bo nie tylko pokrzywy ale i mokro...GPS w końcu doprowadził jednak do celu. Nie miałam na nogach miejsca bez bąbla.  I jestem bardzo zadowolona, bo dałam radę. To lubię!

reaktywacja

Te kordy prowadza w miejsce gdzie nic niema - nawet pnia, a moze dlatego że cała okolica zalana wiosennymi roztopami..??

Jeeezuuu! Masakra... Przed wyjazdem zastanawiałem się czy aby nie ubrać długich spodni ale stwierdziłem że dam radę, więc jak ujrzałem co mnie czeka przed podjęciem kesza to tylko zagryzłem zęby, zacisnąłem pięści i ruszyłem pokrzywowym szlakiem...

 

Dzięki poprzednikom na szczęście ścieżka była i jako uczestnik zabawy bez GPSa- dałem radę. :P

Dobrze że sprawdziłem kesze i na OC i na GC i odkryłem że współrzędne się różnią, więc zgrałem i te, i te.... najwyżej będą dwie próby. Jednak okazało się że wszystkie skrzynki są w kupie i od razu zaatakowałem właściwą lokalizację.

Tutaj prawidłowe były współrzędne z GC.

Rower porzuciłem w sosnach w pobliżu brzozy i dalej po skrzynkę... w poblizu rozlewiska jest zagon pokrzyw, w zasadzie powinienem wrócić do roweru dopiąć nogawki i założyc skarpetki, ale mi się nie chciało, a zresztą poprzednicy wydeptaliścieżkę, więc i ja nią ruszyłem, dodatkowo kijem torując sobie drogę. Szkoda tylko że na końcu skrzynka taka mała.

Wracając narwałem wiecheć szczawiu na zupę

polecam wybrać się w klapkach i krótkich spodenkach.

jednak po projekcie robinson takie pokrzywy mi już nie strasznetam są 5x większe

Szkoda, ze rubeus tak szybko biegal przez te krzuny, bo chcialam go kopnac za te pokrzywy!Ja tu sie piknie na dzialeczkowanie ubralam, a mnie targaja po pokrzywach i osetach i innych takich ;p Nie polecam, zdecydowanie! :P