I proszę bardzo, udało się dopełznąć, czyli nie taki diabeł straszny, gratulujemy udanego ataku wulkanicznego! Nim zdobędziecie sam szczyt i zaczniecie napawać się pięknymi krajobrazami, zapraszam do podjęcia Śląskiej Fudżijamy. Współrzędne mogą tutaj nieźle się wić, a jest całkiem stromo i może miotać po całym zboczu, dlatego dorzucam krótki offsetowy opis, by było choć trochę łatwiej. Idąc w stronę szczytu, już niemal na ostatniej prostej wypatrujecie przyścieżkowego dębu (po prawej) o rozdwajającej się koronie. Zaraz za dębem schodzicie ze szlaku i podchodzicie do szczytowej stromizny. Keszyk siedzi mniej więcej na wysokości wzroku i jest domaskowany mchem - po podjęciu domaskujcie równie starannie, inaczej przepadnie na wieki. W razie problemów skorzystajcie z fotopodpowiedzi. Konspiracja to mus, nie spalcie miejscówki. Powodzenia, miłych wrażeń - zwłaszcza tych krajobrazowych na szczycie.