"Co by to było, panie Bartoszko, jak by dróg nie było? I tych żelaznych jak to mówią, i tych wyjeżdżonych, i tych wychodzonych"
"Siekierezada" Witolda Leszczyńskiego (1985) bardziej niż z Bieszczadami czy kojarzy mi się z rodzimą Puszczą Knyszyńską. Trudno jest mi sobie wyobrazić, że akcja filmu toczy się w górach, gdy widzę znane mi puszczańskie plenery. Akcja filmu (książki również) mogłaby równie dobrze toczyć się właśnie tu - wszak uczucie izolacji wzmagane jest przez ogromne połacie lasu. Puszcza wyostrza zmysły, uwalnia instynkty, ale i pogrąża w zadumie. Szczególnie Knyszyńska. Dlatego też stojąc na starotorzu na obrzeżach Czarnej Białostockiej, patrząc przed mrok przede mną, oczami wyobraźni zobaczyłem światła, uszami wyobraźni usłyszałem przeraźliwy gwizd.
Paradoksalnie filmu nie kręcono w Bieszczadach. Znaczną część puszczańskich ostępów które widzimy w filmie stanowią lasy Puszczy Knyszyńskiej. Oprócz scen z udziałem parowozu Px38-805 i wąskotorowego szlaku z Czarnej Białostockiej do Walił, w filmie ujrzeć możemy cenne ujęcia z nieistniejącej już bocznicy do tajnych zakładów Agroma/Agromet (których nie do końca ujawniona historia zawarta została w okolicznych keszach). To właśnie tam doszło do spotkania Janka Pradery z lokomotywą Ty45, bądź, jak kto woli, z przeznaczeniem.
Stojąc w tym miejscu - jestem prawie pewien, że to było tutaj - przeszył mnie dreszcz. Nie tylko ze względu na to, co stało się tutaj w samej akcji filmu, ale również ze względu na losy Edwarda Żentary, który odgrywał Janka Praderę. Jak widać odegrał w młodości postać, która mogła być odzwierciedleniem jego samego.
Most nad Jurczychą, a w oddali...
Informacje i fotosy pochodzą z bloga "Motyw kolejowy w polskim filmie"
Pierwsze zdjęcie: Polfilm