Kiedy się obudziłem, byłem w nastroju równie bojowym jak stek w maszynie do mielenia mięsa. Powlokłem się do łazienki, wlazłem pod zimną wodę i wytarłem się ręcznikiem, który z profilu był chyba niewidoczny. To mieszkanie to prawdziwy pałac. Gdyby wsadzić tam ze dwa meble w stylu Chippendale, już można by nazwać je norą.
Podjechałem do knajpki, w której hamburgery były jadalne. Gdzie indziej smakowały jak to, co kotka przyniosła z ogrodu.
Penetrując kolejne pomieszczenia, nagle Marlowe zamarł.
Wydawało mu się, że coś usłyszał.
Płytki oddech?
Chrobot?
Ktoś się tu jeszcze ukrywał! Siedział cicho... A i pewnie spocił się...
Czyżby świadek mrocznych nocnych wydarzeń?
A może... sprawca wciąż tu jest?!
Odszukaj źródło szmerów. Powodzenia.