Wieść o tym, że Robin jest w mieście szybko rozeszła się po okolicy, a i dotarła do szeryfa, który bardzo się zezłościł i w największej furii rozkazał szukać swoim ludziom tego banity. Podczas wieczerzy do sali, gdzie zebrani byli szeryf i jego świta, wszedł sierżant Szymon zwany Pijawką i zdał szeryfowi raport z poszukiwań: nie udało się odszukać Robina i pewnie to była tylko plotka, że jest w mieście.
Nagle odezwał się głos: „Protestuję!” Wszyscy biesiadnicy zwrócili się w stronę, skąd padły owe słowa i zobaczyli w pełnej krasie Robin Hooda trzymającego łuk gotowy do strzału.
– Nie ruszać się – zawołał, gdyż chciał powiedzieć wszystkim tylko kilka słów o tym, że nie zgadza się z wyrokiem wydanym przez szeryfa na swoją osobę jak i o to że będzie nadal zwalczał gwałty i nadużycia wielmożów.
Nagle powstało zamieszanie i szeryf kazał pojmać banitę. Wszyscy ruszyli w jego stronę. Strzała wypuszczona przez Robina trafiła w złoty puchar trzymany przez pachołka stojącego tu przy szeryfie. Rozgorzała zacięta walka, Robin dzielnie odbierał wszystkie ataki by po chwili zniknąć w ciemnościach za oknem.
Jeden z żołnierzy także skoczył za Robinem jednak wysokość była tak znaczna, że złamał nogę. Robin wcześniej rozpoznając teren wiedział, że przy oknie jest drzewo i po nim zszedł na dół. Po chwili banita dostrzegł uchylone okno i tam postanowił się schować.
Okazało się, że w środku jest Kobieta.
Po chwili rozpoznał ją jako Elżbietę żonę sierżanta, która wcześniej pomogła mu wydostać się z zamku po zawodach. Po krótkiej pogawędce Elżbieta ukryła Robina w skrzyni. Gdy minęło trochę czasu Elżbieta przyniosła Robinowi strój swojego męża sierżanta, przy pomocy którego Banita miał zamiar opuścić zamek. Plan powiódł się w stu procentach i Robin wkrótce wrócił do okolicznych lasów.
Na znalazców czekają certy. Powodzenia.