Zapomniany przez wszystkich cmentarz z daleka widnieje jako kupa krzaków. A jednak bliżej ulicy zachowało się kilka nagrobków. Parę lat temu próbowałam odczytać napisy i kilka mi się udało. Zapraszam do odwiedzenia, to część naszej historii. Pierwsza duża fala osadników sprowadziła się na te tereny dzięki Feliksowi Łubieńskiemu pod koniec XVIII wieku. W Wiskitkach osiedlono sukienników i rolników. Jemu też ewangelicy zawdzięczają utworzenie parafii ewangelicko-augsburskiej (przekazał na ten cel grunty, ale już nie wywiązał się z obietnic budowy świątyni). Druga duża fala osadników z zachodu to intensywny rozwój przemysłowy Żyrardowa w XIX wieku. Osadnicy szybko się polonizowali, częste były mieszane małżeństwa. Cmentarz stał się też miejscem pochówku rodzin ewangelickich szkockich inżynierów z fabryki lnu. Po powstaniu styczniowym mieszkało tu jednak o wiele mniej ludzi, związane to było z migracjami na Wołyń oraz do Ameryki. Pod koniec XIX wieku populacja ewangelików mieszkających w rejonie Żyrardowa skurczyła się z kilkunastu tysięcy do niespełna trzech wliczając przybyszów ze Szkocji, którzy ze względu na niską liczebność utworzyli wspólnotę w Wiskitkach liczącą od 300-600 osób. Z czasem pochówki zaczęły się odbywać na cmentarzu żyrardowskim w osobnej kwaterze, a ten został zamknięty, a jego historia uległa zatarciu.
Znalazłam w sieci ciekawe opracowanie o osadnikach niemieckich i holenderskich na tych terenach, zainteresowanym linkuję: LINK
Cmentarz ma swoją stronę na Wikipedii (lista odcyfrowanych napisów): LINK
Nagrobki można odnaleźć w części wschodniej cmentarza, na skraju. Prawdopodobnie pochowano tu też kilku żołnierzy z I wojny światowej.
Skrzynka ukryta na tyłach cmentarza, gdzie nie ma już żadnych widocznych grobów, niezakopana. Maskowanie a la śmieć. Dojazd doradzam od zachodu, jest nowa droga szutrowa.