Niemieckie, holenderskie, olęderskie, ewangelickie i w końcu zapomniane. Taki los spotkał niemal wszystkie wiejskie nekropolie stanowiące niegdyś miejsce spoczynku kolonistów.
Początki osadnictwa holenderskiego na terenach obecnej gminy Dąbie sięgają drugiej połowy XVIII wieku i chcąc nie chcąc, to właśnie Olędrom zawdzięczamy w dużej mierze ukształtowanie dzisiejszych terenów wiejskich. Uprzedzenia i ludzka bezmyślność spowodowały, że po II WŚ większość cmentarzy została zupełnie zniszczona. Jako przydrożne kępy drzew, czy leśne wzniesienia, na stałe wpisały się w lokalny krajobraz i choć mijamy je codziennie, prawie zupełnie wymazaliśmy z pamięci ich pierwotne znaczenie.
Gdyby nie kilka bardziej okazałych dębów, nic nie wskazywałoby na to, że ten niewiele wyróżniający się od reszty skrawek lasu stanowił niegdyś miejsce pochówku okolicznych mieszkańców. Dziś próżno szukać choćby śladu mogił, przynajmniej mi się to nie udało.
Skrzynka na współrzędnych. Do cmentarza prowadzi całkiem przyzwoita droga, którą jednak łatwo przeoczyć. Mimo pobliskich zabudowań raczej nikt nie powinien Was niepokoić, ale na wszelki wypadek zachowajcie czujność. Starajcie się jak najmniej ingerować w otoczenie, maskujcie tak jakby zamaskowała to sama natura.
Powodzenia!