Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
Marian sekretarzem - OP97GN
czyli powiastka naukowo-kolejowa
Właściciel: zueira
Ta skrzynka należy do GeoŚcieżki!
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: m n.p.m.
 Województwo: Polska > mazowieckie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Duża
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 18-06-2020
Data utworzenia: 18-06-2020
Data opublikowania: 16-08-2020
Ostatnio zmodyfikowano: 15-04-2021
10x znaleziona
2x nieznaleziona
8 komentarze
watchers 7 obserwatorów
156 odwiedzających
6 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
3 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: Carewna, Cezex, QbaPL
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Skrzynka niebezpieczna  Dostępna rowerem  Letterbox  Umiejscowiona na łonie natury, lasy, góry itp 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

Wybór na sekretarza Międzyzakładowego Związku Zawodowego Państwowej Wytwórni Przedmiotów Różnorakich zaskoczył Mariana.

- Dziękuję... - dukał do mikrofonu, wepchnięty na mównicę przez kolegów z zakładu. - Dziękuję...

- Mamy nowego sekretarza! - mówił, stojący obok na tejże, przewodniczący związkowej komisji wyborczej. - Mamy nadzieję, że będzie godnie reprezentował nasz zakład oraz pełnił najszczytniejszą funkcję związków zawodowych, jaką jest obrona słabszych.

Okazję do godnego reprezentowania zakładu Marian miał już nazajutrz. W fabryce otwierano nowy oddział i Marian miał podczas tej uroczystości przeciąć wstęgę w bramie nowo wybudowanego budynku.

Tego ranka Marian, starannie umyty i wysmarowany wodą kolońską, wszedł do zakładowej szatni jako pierwszy. Powiesił w szafce białą koszulę i swój najelegantszy krawat czarno-żółte kółka z krzyżykiem przez środek, gdyż uroczystość była zaplanowana dopiero na drugą po południu. Po chwili wszedł Gienek, który trzymał coś za pazuchą.

- Marianku... - rozejrzał się dyskretnie na boki. - Marianku, mam takiego siostrzeńca, Maniek się nazywa... twój imiennik... i on ma chorą żonę i dzieci. Załatwiłbyś mu pracę u nas w fabryce?

- Ja? - zdziwił się Marian.

- Jako nowy sekretarz. Wiesz, Maniek ma chore dzieci... i żonę... - Gienek wyciągnął zza pazuchy podłużny szklany przedmiot o łatwopalnej zawartości.

- No dobrze, zobaczę, co da się zrobić - obiecał Marian, biorąc z rąk kolegi butelkę wyborowej i chowając ją do szafki.

Gdy wyszedł z szatni na korytarz, usłyszał za sobą drobne kroki na obcasach.

- Panie Marianie! - zawołała go pani Wiesława, pracownica działu kadr. - Wstąpi pan do mnie do biura na minutkę?

Marian poszedł.

- Panie Marianie - Wiesława wskazała Marianowi krzesło naprzeciwko siebie przy biurku. - Pan, jako sekretarz, będzie miał teraz wpływy w zakładzie...

- No... - potwierdził Marian, który pomału zaczynał w to wierzyć.

- Czy mógłby pan coś zrobić z procedurami zamówień? Kiedyś się wysyłało zamówienie, przelewało pieniądze, towar przychodził razem z fakturą i koniec. A teraz trzeba pisać maile z prośbą o ofertę, czekać na ofertę, która może przyjdzie, a może nie, niemalże przetarg rozpisywać na rolkę taśmy klejącej, która była potrzebna już tydzień wcześniej... - Wyjęła z szafki butelkę szkockiej whisky. - Miało być ulepszenie antykorupcyjne, a skończyło się na tym, że mamy więcej niepotrzebnej roboty, a zamawiamy i tak od tych samych co wcześniej.

- No dobrze, zobaczę, co da się zrobić - obiecał Marian. Schował butelkę pod fartuch roboczy, pożegnał się zdawkowo i popędził do szatni, żeby jeszcze przed pracą schować nowy nabytek do szafki.

***

Podczas przerwy śniadaniowej zagadnęła nowego sekretarza Marianna z działu badań i rozwoju.

- Panie Marianie - szepnęła. - Pozwoli pan ze mną na chwilę?

Poszli na mało uczęszczany koniec korytarza przy fabrycznym archiwum.

- Panie Marianie - powiedziała Marianna, stawiając na parapecie butelkę wina jabłkowego domowej roboty. - Czy mógłby pan przywrócić choć jeden etat techniczny dla naszego działu?

- Etat techniczny? - powtórzył zdziwiony Marian.

- Żeby część pracy, która nie wymaga wiele wysiłku intelektualnego, ale za to zajmuje czas, wykonywała techniczka zamiast nas. Albo technik.

- Aha, nie chce wam się pracować?

- Nie o to chodzi - nie dała się zbić z tropu Marianna - tylko o to, że powinniśmy wymyślać i projektować nowe produkty dla fabryki, a nie sterczeć pół dnia i przesączać odczynniki przez papierek. Kiedyś mieliśmy techników, ale przepadli po redukcji etatów. To co, panie Marianie, załatwi pan coś?

- Spróbuję - Marian czuł się zobowiązany zawartością parapetu.

***

Tego dnia praca w hali fabrycznej skończyła się wcześniej, żeby pracownicy mogli wziąć prysznic i się przebrać na otwarcie nowego oddziału. W drodze do łaźni Marian spotkał pana Józia.

- Panie Marianku kochany - powiedział cicho pan Józek, ciągnąc Mariana za rękaw do pustej jeszcze szatni na płaszcze gości. - Panie Marianku, załatw pan porządną ochronę na takie wydarzenia jak to dzisiejsze, albo żebyśmy mieli więcej uprawnień, że tak powiem, siłowych...

- Jakich znów uprawnień siłowych? - spytał Marian.

- Jak mi tu przyjdzie delikwent, przelezie przez ladę i będzie ciął ludziom płaszcze, to ja go mogę najwyżej grzecznie poprosić, żeby przestał, ewentualnie przywalić mu kasą fiskalną, która się, nawiasem mówiąc, tak często zawiesza, że to chyba najwłaściwsze dla niej przeznaczenie.

Pan Józef wyjął spod lady butelkę żubrówki, postawił wymownie przed Marianem i ciągnął dalej:

- Panie Marianku. Jak były tu występy gimnastyczne na 22 lipca, to jak zwykle przyszli tacy, co chcieli sobie popatrzeć na gołe panienki. Ale jeden był bardziej pijany niż reszta, zdjął gaśnicę ze ściany i zaczął mnie gonić. Dobrze, że mu uciekłem i zamknąłem go na klucz, tak że skończyło się na zdemolowaniu szatni. Ale gdybym wolniej biegł albo gaśnica wisiała w innym miejscu, to nie wiem, czy byśmy tu teraz rozmawiali...

- No tak, coś o tym słyszałem, ale byłem wtedy na L4... - odparł Marian, przejęty.

- Pan myśli, panie Marianku, że was tam na hali to nie dotyczy? Otóż dotyczy. Wie pan, że macie inspektora BHP na samozatrudnieniu?

- Wiem, i co z tego?

- A to, panie Marianku, że jak taki inspektor wykryje za dużo nieprawidłowości, to łatwo go można wymienić na takiego, który będzie wykrywał mniej. A że tutaj wszystko się trzyma na kawałek sznurka i słowo honoru, to wie pan... A jak kogoś maszyna kopnie prądem albo jej kółko odpadnie, przeleci przez całą halę i utnie głowy wszystkim, których napotka po drodze, to czyja to będzie wina? No pytam się, panie Marianku, czyja?!

Marian przełknął ślinę i nerwowo pomacał się po szyi.

- No idź już pan, bo się pan spóźnisz na przecinanie wstęgi. Moment, jeszcze to! - dorzucił pan Józef i podał Marianowi żubrówkę.

***

Gdy Marian dotarł do szatni, żeby się przebrać w białą koszulę i najelegantszy krawat, wszyscy koledzy już tam byli.

- Marian! Gdzieś ty się podziewał cały dzień!? Nawet pogratulować ci nie można!

- Rozchwytywany dzisiaj jak ruda Mańka na Pigalaku!

- Pogratulować koledze! Zenek, polej panu sekretarzowi!

W rękach zmaterializowały się kieliszki i dwie butelki wódki.

- No co ty, Marianek, z nami się nie napijesz? Chyba że już się z plebsem nie zadajesz?

- Zadaję się, zadaję... Co się ze mnie nabijasz, nie jesteście żaden plebs!

- A co ty tam trzymasz, Marian? Hej, widzę, że masz w szafce całkiem nieźle zaopatrzony barek?

***

Tymczasem przygotowania do otwarcia nowego działu fabryki dobiegały końca. Trybuna już stała przed budynkiem nowego oddziału. Elektryk sprawdzał nagłośnienie. Na parking wjeżdżał autokar z szacownymi gośćmi. Dyrektor pokrzykiwał na wieszających wstęgę w bramie. Wiesława, która niosła z biura nożyczki, zderzyła się z Marianną, dzierżącą jedwabną poduszkę, na której miały leżeć.

- O, przepraszam - powiedziały obie jednocześnie.

- A gdzie są wszyscy? - Wiesława rozejrzała się wokół.

- Mieli się przebrać i tu przyjść. Tam są, już idą! Ale jakoś wężykiem...

Istotnie, od strony zakładu grupa pracowników zbliżała się chwiejnym krokiem. Z drugiej strony nadbiegł dyrektor.

- Gdzie jest Marian?! - wrzasnął.

- O tam - jeden z pracowników wskazał ręką krzewy forsycji, pod którym zwisała na ludzkich rękach postać rytmicznie wstrząsana skurczami żołądka.

- Marian!!! Ja cię zabiję!!!

Ktoś ze stojących przy forsycji cicho odłączył się od grupy i podszedł do krzyczącego dyrektora.

- To może ja pomogę...

- Jak to pan pomoże!!! Chociaż nie... Chodź pan, panie Gieniu.

Eugeniusz Iksiński przegrał głosowanie tylko dziewiętnastoma głosami, cóż to jest w skali takiego zakładu, pomyślał dyrektor. I nie czepia się jak inni, że z tej maszyny mu obudowa odpada, a tamta zalicza awarię trzy razy na tydzień. Tak, Iksiński zawsze był dla dyrektora oparciem w sporach z pracownikami. Podeszli do grupy szacownych gości, których Wiesława właśnie oprowadzała po fabryce. Raz po raz wskazywała ręką obiekty po przeciwnej stronie niż krzew forsycji.

- To jest Eugeniusz Iksiński - przedstawił gościom dyrektor. - Wprowadzi państwa do naszego nowego oddziału.

***

Marian siedział bezwładnie na ziemi, oparty o ścianę i osłonięty przed wzrokiem szacownych gości stosem zużytych opon. Pomału trzeźwiał. Z dala dochodził go zniekształcony przez mikrofon głos Gienka:

- Drodzy koledzy! Zebraliśmy się tutaj, aby wspólnie świętować otwarcie nowego oddziału naszej fabryki. Przede wszystkim pragnę podziękować panu dyrektorowi za dobre i mądre zarządzanie naszym zakładem. Dzięki panu wiemy, że zmierza on w dobrym kierunku. Jesteśmy panu wszyscy winni wdzięczność. Pragnę też podziękować wam, drodzy koledzy, za okazane mi zaufanie i wybór na to zaszczytne stanowisko sekretarza związku zawodowego...

 

---

Skrzynkę dedykuję Cezexowi. Niech zdobywa uważnie.

Dziękuję Godrycznicy za pomoc w zakładaniu oraz Emilce i Mrówce za pomoc w zdobywaniu substratów, a także wszystkim osobom, które przeczytały opis przed jego opublikowaniem.

Certyfikaty dla pierwszych trojga znalazców/znalazczyń sponsoruje Marianna. Zawartość skrzynki ilustrująca jej treść nie jest na wymianę. W skrzynce znajduje się pamiątkowy stempel - weź kartkę, na którą go odbijesz.

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Obrazki/zdjęcia
Marian spotkał łabędzie.
Tędy idź, za tym.
Spoiler ogólny, mniej więcej na środku zdjęcia.
Cezexowy spoiler.