Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
[29.02.20] Jest taki dzień... - OP956L
Właściciel: daroo88
Ta skrzynka należy do GeoŚcieżki!
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: m n.p.m.
 Województwo: Polska > łódzkie
Typ skrzynki: Nietypowa
Wielkość: Mała
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 29-02-2020
Data utworzenia: 29-02-2020
Data opublikowania: 29-02-2020
Ostatnio zmodyfikowano: 29-02-2020
20x znaleziona
1x nieznaleziona
1 komentarze
watchers 1 obserwatorów
84 odwiedzających
15 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
11 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: bamba, bartekt1702, dzoder, GFS, Hr. Jan Usz, kacper2010, Remol19, ronja, sampler, Serengeti, Wesker
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Dostępna rowerem  Szybka skrzynka 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

D2500FC5-FE8F-E3A3-45B0-FCBD0429E129.jpg

 

29 dzień lutego pojawia się na końcu miesiąca raz na cztery lata - gdy rok jest podzielny przez cztery (nie zawsze, są wyjątki - ale o tym później). Dlaczego?

Cóż, kalendarz to zawsze było jedno wielkie zamieszanie, a winny temu jest okres obiegu naszej planety. Ziemia obiega Słońce w ciągu 365,2422 doby, czyli zjawiska astronomiczne związane z tym okołosłonecznym ruchem, takie jak np. przesilenia, powtarzają się niemal dokładnie co 365 i jedną czwartą dnia.

Rok przestępny. Jak radzono sobie w starożytności

Trudno jest wymyślić jakąś rachubę czasu, która owe 365 dni podzieli na równe okresy. Teoretycznie najprościej byłoby mieć 12 miesięcy po 30 dni, ale to daje tylko 360 dni, więc na koniec każdego roku trzeba byłoby dodawać pięć dni. Taką właśnie rachubę czasu stosowali starożytni Egipcjanie. Owe kończące rok pięć wyjątkowych dni nie było dla nich żadnym świętem, wręcz przeciwnie, uważali je za pechowe. Unikano wtedy rozpoczynania jakichkolwiek prac, a nawet wychodzenia z domu.

Nieco inaczej radzili sobie Żydzi. Ich kalendarz był oparty na cyklu pełni Księżyca, które powtarzają się co 29,5 dnia. Taki kalendarz księżycowy miał (a w zasadzie ma, bo nadal wykorzystywany jest jako kalendarz liturgiczny w judaizmie) 12 miesięcy o długości na przemian 29 i 30 dni. To daje 354 dni, czyli o 11 dni mniej, niż ma rok słoneczny. Żeby wszystko się zgadzało, w takiej księżycowej rachubie czasu raz na kilka lat dodaje się dodatkowy, przestępny miesiąc.

Podobny system wykorzystywali starożytni Rzymianie. Kalendarz, który znamy, zawdzięczamy im. Jego nazwa pochodzi od "calendae", czyli kalend - tym określeniem w kalendarzu rzymskim nazywano pierwszy dzień każdego miesiąca. Miesiące liczyły w zasadzie na przemian 31 i 29 dni. W zasadzie, trzy ostatnie miesiące miały bowiem po 29 dni, a ostatni - 28. To w sumie dawało 355 dni, czyli o dziesięć dni mniej, niż ma rok słoneczny.

Żeby kalendarz zgadzał się (przynajmniej z grubsza) z obserwacjami astronomicznymi, raz na dwa lata w środek (tak, w środek!) ostatniego miesiąca roku wstawiało się dodatkowy miesiąc. Rzymianie obchodzili początek roku w okolicach przesilenia wiosennego, a ostatnim miesiącem roku był wtedy luty. Dodatkowy miesiąc miał 28 dni, ale luty, w którego środek go wstawiano, skracany był wtedy do dni 23. Co za bałagan!

W dłuższej rachubie po uśrednieniu rzymski rok miał liczyć 365 i ćwierć dnia, czyli miał podążać za rokiem słonecznym. To by się udawało, gdyby miesiąc przestępny ogłaszano trzy razy w ciągu ośmiu lat. Niestety, decyzję o tym za każdym razem podejmowali kapłani. Często się przy tym kierowali tak przyziemnymi względami, jak przedłużenie korzystnej dla nich (lub skrócenie niekorzystnej) kadencji senatu czy terminu płacenia podatków. O dodawaniu przestępnego miesiąca często zapominano podczas wojen. W praktyce miesiąc przestępny ogłaszano mniej regularnie, niż przewidywał ten bardzo skomplikowany kalendarz.

Być może do dziś bylibyśmy skazani na ten chaos, gdyby nie Juliusz Cezar. W roku 46 p.n.e. zwołał on radę matematyków i filozofów, która wymyśliła znacznie prostszy kalendarz. Był to znany nam do dziś 365-dniowy rok, w którym co cztery lata pojawia się dodatkowy dzień zwany przestępnym.

Ten system był znacznie miej skomplikowany niż poprzedni, choć nadal miał zaszłości. Gdyby miesiące miały w nim na przemian 31 i 30 dni, dawałoby to 366 dni w roku, czyli za dużo. Zdecydowano się na pewne zamieszanie.

Legenda (wymyślona przez Scarobosco, średniowiecznego uczonego i krytyka kalendarza juliańskiego) głosi, że Juliusz Cezar postanowił, iż na jego cześć oraz reformy kalendarza nazwany zostanie jeden z miesięcy. Wybór padł na lipiec, który zgodnie z rachubą miał mieć dni 30. Jednak nie wypadało, aby miesiąc noszący miano autora reformy kalendarza i urzędującego cesarza był krótszy niż inne (zwłaszcza niż noszący już miano innego cesarza, Augusta, sierpień). Ujęto więc dwa dni lutemu - który był ostatnim dniem w roku - i dodano lipcowi, nadając mu cesarskie imię Julius (które zachowało się w większości języków zachodnioeuropejskich). Od tej pory po 31-dniowym styczniu następował luty, który miał dni tylko 28, zaś co czwarty rok liczył sobie dodatkowy, 29. dzień.

To jednak nieprawda, rzeczywistość była bardziej prozaiczna - podczas reformy kalendarza po prostu dodano dwa dodatkowe dni styczniowi, sierpniowi i grudniowi, a po jednym kwietniowi, czerwcowi, wrześniowi i listopadowi. Pominięto dotychczasowy ostatni miesiąc roku, luty, który tak jak w starym kalendarzu w nieprzestępnym roku liczyć miał dni 28.

W dodatku Cezar przesunął początek roku z marca na styczeń. To dlatego luty, który był nietypowy, bo kiedyś kończył rok, nagle znalazł się na drugim miejscu w kalendarzu.

Warto zauważyć, że można było reformę przeprowadzić nieco schludniej. Wystarczyłoby ustalić, że miesiące mają mieć na przemian 31 i 30 dni, z wyjątkiem grudnia, który ma mieć dni 30, a raz na cztery lata 31. Wyszłoby dokładnie na to samo, a nie pozostawiałoby dziwnej długości lutego. Zatem to, że dodajemy ostatni dzień na końcu tego miesiąca, to wina Rzymian i Juliusza Cezara.

Kalendarz juliański, jak go nazwano, daje rok o średniej długości 365,25 dnia. Tymczasem Ziemia obiega Słońce dokładnie w 365,2422 swojej doby. To nadal daje 0,0078 dnia różnicy rocznie, więc po 1,5 tys. lat po reformie Juliusza Cezara rok kalendarzowy różnił się od astronomicznego już o siedem dni. Dlatego też papież Grzegorz XIII w październiku 1582 r. wprowadził dokładniejszy system, którego używamy do dziś, zwany kalendarzem gregoriańskim.

W nim każdy rok podzielny przez cztery także ma dodatkowy dzień na końcu lutego, ale pomija się lata podzielne przez 100 - choć już nie te, które podzielne są przez 400. W ten sposób rok kalendarzowy ma dokładnie 365,2425 dnia. A to oznacza, że spieszył się względem astronomicznego o jeden dzień będzie dopiero za 1,5 tys. lat.

Wystarczy wtedy ogłosić któryś przestępny rok wyjątkowo nieprzestępnym. Ale mamy jeszcze na to całkiem sporo czasu.

/źródło/

 

KESZ

Skrzynka ukryta jest na współrzędnych. Aby się do niej dostać potrzebny będzie kod. Jest nim trzycyfrowy zapis tego wyjątkowego dnia.

W środku oprócz logbooka i ołówka znajduje się 366 certyfikatów stylizowanych na kartki z kalendarza.

Każdy znalazca może wybrać sobie szczególną dla siebie datę i sprawdzić jakie nietypowe święto jest wtedy obchodzone.

 

E782E5CD-2378-34D1-8B81-86AD8DD8C716.jpg

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.
Wpisy do logu: znaleziona 20x nieznaleziona 1x komentarz 1x Obrazki/zdjęcia 4x Wszystkie wpisy Galeria