"Szczecińskie katastrofy" jest to nowa seria skrzynek, która pokazuje największe tragiczne zdarzenia powojennego Szczecina, niektóre były ukrywane nawet przez kilkadziesiąt lat, dopiero po obaleniu komuny wyszły na światło dzienne. Starałam się je uporządkować chronologicznie, mam nadzieję, że pamięć o osobach tragicznie zmarłych nigdy nie zaginie.
Był ciepły, kwietniowy wieczór, wśród mieszkańców Szczecina rozeszła się wiadomość o katastrofie kolejowej, która się niedawno wydarzyła, ludzie zaczęli się szybko i z różnych stron miasta kierować nad brzeg Odry, aby obejrzeć rozmiar zniszczeń. Był to rok 1947.
Z relacji kolejarzy i pasażerów przebieg katastrofy wyglądał: około godziny 17.30 do dworca Szczecin Główny zbliżał się pociąg towarowy nr 155 jadący od strony Gumieniec. Skład pociągu stanowiła lokomotywa, 30 węglarek oraz jeden wagon osobowy z ok. 20 pasażerami. Zbliżając się do semafora wjazdowego na dworzec Szczecin Główny maszynista zauważył, że hamulce nie działają i skład z prędkością 30 km/h jedzie dalej. Pasażerowie widząc zbliżające się niebezpieczeństwo wyskakiwali z niego w trakcie jazdy. Po minięciu stacji cały skład wjechał na ślepy tor zakończony prymitywnym zabezpieczeniem tuż przed zerwanym mostem kolejowym. W ostatniej chwili z pociągu wyskoczyli także maszynista, jego pomocnik oraz kierownik składu. Chwilę później lokomotywa rozbiła zabezpieczenie kończące tor i z impetem uderzyła w rzekę, która w tym miejscu miała około 9-10 metrów głębokości. Razem z lokomotywą do Odry Zachodniej wpadło 15 wagonów, w tym jeden osobowy.
Dochodzenie w sprawie ustalenia przyczyn katastrofy prowadziła Prokuratura Wojskowa DOKP w Szczecinie przy współudziale funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej oraz Specjalnej Komisji Technicznej działającej z ramienia DOKP Szczecin. Z zeznań złożonych przez maszynistę Kistowskiego Szczepana wynikało, że w pociągu zawiodły hamulce i dlatego nie był on w stanie zatrzymać tak ciężkiego składu. Prokurator wojskowy wydał nakaz zatrzymania 8 osób. W jego ocenie winę za zaistniałą katastrofę ponosili „dyżurny ruchu i rewidenci stacji kolejowej Szczecin Gumieńce, maszynista pociągu nr 155 i kierownik pociągu, którzy przyjmując pociąg nie zachowali środków ostrożności jakim jest kontrola hamulców, co jednak winni oni przewidzieć z uwagi na to, że spadek w kierunku Szczecina wynosi 20 stopni. Jako winnego wskazano również zawiadowcę drogowego, który wykonał prymitywne zabezpieczenie na ślepym torze, tuż przed zerwanym. Katastrofa kolejowa
OPIS SKRZYNKI:
Keszyk ukrył się w domniemanym miejscu katastrofy, na wys. około 1,5 m. Zawiera tylko logbook, przy podejmowaniu skrzynki zachowaj ostrożność i zwróć uwagę na przechodniów, żeby nie spalić miejsca.
Może się przydać coś do wyjęcia, włóż tak i tam skąd go wyjmujesz.