Po zwiedzeniu Muzeum Zamek Wenecja oraz Muzeum Kolei Wąskotorowej, udając się w kierunku Biskupina drogą wiodąca wokół jeziora, w niewielkiej odległości przekraczamy drogowo-szynową przeprawę na rzece Gąsawce. Od tego miejsca szlak kolejowy zaczyna się lekko wznosić i na tym odcinku często ścigam się z kolejką na moim rowerze. Oczywiście zawsze wygrywam bo ten odcinek sprawia niejaką trudność zarówno lokomotywkom spalinowym, jak i sędziwemu parowozikowi Px 38 805 "Leon". Zabytkowy parowozik nazwano tak na cześć nieżyjącego już Leona Lichocińskiego, człowieka legendy, uznanego za "króla pałuckich przewodników".
Rzeka Gąsawka na tym odcinku stanowi krótki łącznik między jeziorami Weneckim i Biskupińskim. Jest w tym miejscu bardzo płytka i dlatego tuż przy mostku ułożony był z kamieni próg rzeczny, spiętrzający wodę na tyle, by kajaki wystarczyło przenosić jedynie o parę metrów i dalej można było wiosłować. Jednak rok 2015 przyniósł taką suszę, że obniżenie poziomu wód zagroziło, znajdującym się po drugiej stronie jeziora, wykopaliskom w Biskupinie. Falochrony i pomosty w części znajdującej się poniżej lustra, były dotychczas przez wodę naturalnie zakonserwowane. Odsłonięte, z dostępem tlenu zaczynały butwieć. Dyrektor Muzeum Archeologicznego podjął dramatyczną decyzję spiętrzenia wody przez podwyższenie progu na Gąsawce. Tym samym poziom od strony Jeziora Weneckiego obniżył się jeszcze bardziej, odsłaniając miejscami kamieniste dno i uniemożliwiając kajakowe przeprawy między jeziorami. Być może w latach kolejnych aura okaże się dla kajakarzy łaskawsza i poziom wód wróci do poprzedniego stanu.
Z tym miejscem wiąże się pewien zabawny epizod, którego kiedyś byłem świadkiem pomagając w obsłudze medialnej spływu na 50 kajaków. Otóż na przeprawie w przeciwną stronę pojawiły się cztery dzielne niewiasty płynące dwoma kajakami i zademonstrowały absolutnie nowatorską technikę nawigowania między akwenami, będącą typowym "kobiecym podejściem do problemu". Polegało to na optycznie-akustycznym nawiązaniu łączności pomiędzy błądzącą w szuwarach jednostką pływającą i naprowadzającym "nawigatorem" na lądzie. Może nie było to całkiem profesjonalne, ale okazało się wystarczająco pomysłowe i skuteczne.